Recepcja - Page 2
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Recepcja

Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Alex Smith
Alex Smith
Alex Smith

Wiek : 27
Wzrost | Waga : 182|80
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Delikatne oparzenia od popiołu na twarzy i dłoniach; opuchnięta twarz; zadrapania tu i ówdzie

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptySro Sie 28, 2019 12:40 am

Wszystko działo się tak szybko, dopiero co zwrócił zawartość żołądka na pielęgniarkę, gdy ktoś ni stąd ni zowąd zaczął naparzać go po twarzy. Kompletny brak sił i coraz to bardziej wzmagający się ból zupełnie uniemożliwiły mu jakąkolwiek obronę. Jego jeszcze niedawno biały t-shirt pokrywało coraz więcej krwi, która wesoło bryzgała z jego zmasakrowanej twarzy. Gdyby nie to, że przez wódkę w oczach nic nie widział, to i tak nie mógłby ich otworzyć przez spuchniętą twarz. Teraz już przynajmniej mniej więcej wiedział jak czują się modelki po operacjach plastycznych, ale takich normalnych, a nie wykonanych za pomocą pięści szurniętego kolesia. Jego żołądek okazała się jednak nie do końca pusty i tym razem bez żadnego ostrzeżenia zwymiotował wprost przed siebie, a potem nastąpiła ciemność i najzwyczajniej w świecie stracił przytomność.

Rzucalim kosteczkami na utratę przytomności i zarzyganą twarz Sweeta


Ostatnio zmieniony przez Alex Smith dnia Sro Sie 28, 2019 12:51 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t109-alex-smithhttps://ashtown.forumpolish.com/t129-pozdrowienia-do-wiezenia
Kitty Pie
Kitty Pie
Kitty Pie

Wiek : 17
Wzrost | Waga : 154cm | 50kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Poparzenia od popiołu na klatce piersiowej, dłoniach i udach.
Stan psychiczny: zły.

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptySro Sie 28, 2019 12:43 am

Przyglądała się dzielnie jak dwie kobiety opatrują jego twarz.
Ach tak... To właśnie tak to się robi...
Przemknęło jej przez myśl. Zmrużyła oczy chłonąc ten widok z takim zapałem, z jakim ogląda się brazylijskie, niekończącie się telenowele. Coś jednak jej przerwało, a w zasadzie dźwięk, który skutecznie ją rozproszył. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
Chlust.
Paw w pełnej okazałości wylądował na podzłodze, a Kitty tylko na moment odwóricła głowę, jakby chciała uniknąć dostania rykoszetem prosto w oczy. Jej też na chwilę zrobiło się niedobrze na ten widok. Przełknęła jednak dzielnie to, co podeszło jej do gardła, żeby nie zrobił im się tu kącik małego rzygusia.
- Sw... - nie zdążyła ani chwycić lecącego brata, ani nawet zawołać jego imienia. Ten doskoczył do prawie nieprzytomnego beksy. Dopiero co go połatały, cóż za ironia losu. Kitty wychyliła się do przodu, próbując łapać lecące pięści Sweet'a, ale z marnym tego skutkiem. Wierzgała spanikowana jak małe dziecko, którego rodzice się tłuką. W końcu, kiedy zdała sobie sprawę, że to na nic, stanęła krok dalej, telepiąc się jak galaretka. Znów łzy cisnęły jej się do oczu. Kitty była chyba najbardziej irytującą postacią w całym tym zgromadzeniu. Kompletnie nie radziła sobie z wizją spędzenia tutaj najbliższych kilku godzin. A co jeżeli pomoc nie nadejdzie zaraz?
- Sweet, przestań! - chciała krzyknąć, ale głos jakby uwiązł jej w gardle, a z ust wypłynął tylko błagalny szept. Widziała krew. I to nie tą samą, którą wcześniej na twarzy miał chłopak. Była świeża, a kostki jej brata zamieniły się w rękę diabła. A przynajmniej takie pierwsze skojarzenie przyszło dziewczynie na myśl. Odwróciła się na pięcie, żeby na to wszystko zwyczajnie nie patrzeć. Jak zamykamy oczy, to potwory znikają, prawda?
A krew bryzgała w powietrzu jak fajerwerki.
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t60-kitty-pie#76http://brak.pl
Sweet Pie
Sweet Pie
Sweet Pie

Wiek : 23
Wzrost | Waga : 192cm | 75kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : hmm... zły. Bardzo liczne poparzenia "śnieżnym" popiołem.
NIEPRZYTOMNY PRZEZ NAJBLIŻSZY DZIEŃ FABULARNY

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptySro Sie 28, 2019 2:01 am

Nic do niego nie docierało, żadne słowa, żadne sygnały z otoczenia. W szaleńczym amoku okładał twarz Alex’a, na tyle mocno, że ranił sobie przy tym dłonie. Ręce pokryte miał pokryte miał już krwią, gdy pielęgniarka zaczęła okładać go torebką. Czy jakkolwiek zareagował? Nie. Biorąc pod uwagę jej zawartość, należałoby tam dodać kilka cegieł, które stanowczo ostudziłyby jego zapędy. Powtarzał cios za ciosem. Już nawet nie wiedział, dlaczego w ogóle wszczął tę bójkę. Teraz liczyło się to, że nie mógł przestać. Po cwaniacki, uśmieszku na jego twarzy dałoby się stwierdzić, iż najwyraźniej czerpał z tego przyjemność. Cała ta adrenalina, stres związany z katastrofą i lęki, znalazły właśnie ujście. Dzięki czemu Sweet pewnie poczuje się za niedługo lepiej, czego nie można powiedzieć o Alexie.
W końcu się zatrzymał, tak jakby błagalny głos Kitty znalazł sposób by przedrzeć się w tę mroczną część jego umysłu. Na krótką chwilę zastygł z ręką przygotowaną do kolejnego ataku. Gdy nagle to Alex uderzył w niego, i to nie byle czym. Pan Rzzygajło postanowił i jego uraczyć resztkami zachłannie wypitego alkoholu. Tego biedny Sweet się nie spodziewał…
Pechowy los chciał, że akurat w momencie lotu pawianiego ptaka, twarz Pie’a była w prostej linii z facjatą Alex’a. Tak. Dobrze się domyślacie, gdzie celował… Co gorsza, pierwszym odruchem Sweet’a nie było zamknięcie buzi… Próbował się jakoś osłaniać rękami, lecz po chwili klęczał tak nad nieprzytomnym chłopakiem, będąc w totalnym szoku, który malował się na jego twarzy, pod warstwą wymiocin. Momentalnie i on zzieleniał. To był odruch, nad którym nie mógł zapanować i gdy tylko jego mózg przyswoił informację o całym tym zdarzeniu, gdy do nozdrzy dobiegł odór niestrawionego pokarmu wymieszanego z alkoholem i sokami żołądkowymi, nie wytrzymał. Przez chwilę z tym walczył, próbując zatrzymać swój własny organizm, jednak na próżno…
Tak rozpoczęła się rzygopalipsa.
W ciągu kilku sekund ubranie, jak i facjata Alex’a pokryte zostały zawartością żołądka Sweet’a, w których dało się nawet dostrzec kawałki jedzonego na festynie hot-doga. Gdy tylko skończył mu na twarzy, opadł z sił. Znów zakręciło mu się w głowie. Zdążył zadać jeszcze jeden, ostatni cios, mażąc się tym razem własnymi rzygowinami. Po czym przewrócił się na bok, ręce oplatając wokół klatki piersiowej. Dopiero teraz zaczęło doskwierać mu połamane wcześniej żebro.
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t82-sweet-pie#115https://ashtown.forumpolish.com/t95-notatnik-sweet-a#148
Lea Black
Lea Black
Lea Black

Wiek : 29
Wzrost | Waga : 172 | 68
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Stan fizyczny: okej
Stan psychiczny: jest przerażona

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptySro Sie 28, 2019 10:45 pm

Była bezsilna i to jedyne, co mogła na tę chwilę stwierdzić względem siebie. Gdy mimo próśb i gróźb, chłopak ponownie doskoczył do na wpół przytomnego mężczyzny, zdołała tylko pisnąć cicho i odsunąć się na tyle, by nie oberwać rykoszetem. Schowała twarz w dłoniach i liczyła, że ten koszmar się kiedyś skończy. I skończył, w rzeczy samej. W jeziorze wymiocin, odorze strawionego jedzenia i alkoholu. Mimo że nie był to nieznajomy widok, to nadal pozostawał jednym z gorszych, który ranił nie tylko oczy i nozdrza, ale powodował również skurcze żołądka.
Podniosła się i spojrzała na dwóch leżących na podłodze delikwentów, Jeden z nich był nieprzytomny, drugi mocno wycieńczony. Dodatkowo obok stała rudowłosa, przerażona sprawczyni zamieszania.
- Pójdziesz ze mną? - zapytała, choć bardziej brzmiało to, jak polecenie. Następnie wstała, podeszła do dwóch mężczyzn i poprosiła ich o pomoc w przetransportowaniu poszkodowanych do izby przyjęć.

Alex, Sweetie, Kitty, Lea - Izba przyjęć.
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t117-lea-blackhttps://ashtown.forumpolish.com/t122-drogi-notatniczku#270
Charlotte Winston
Charlotte Winston
Charlotte Winston
Admin

Wiek : 27
Wzrost | Waga : 170 | 62
Punkty doświadczenia : 2
Stan postaci : Wycieńczona. Dręczy ją uporczywy, bolesny kaszel.

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptySro Sie 28, 2019 11:16 pm

Charlotte już po pierwszy pawiu Alexa odruchowo odsunęła się. W wyniku tamtego ucierpiało ubranie Lei. A później znowu wszystko nabrało dziwnego, bardzo szybkiego obrotu. Charlotte do tego wszystkiego zaniosła się głośnym kaszlem. Najwyraźniej nie do końca przeszły wszystkie skutki drogi do szpitala. W obecnej sytuacji jej także zrobiło się niedobrze. Powstrzymywała chwilę wzbierający odruch wymiotny i po paru głębokich oddechach udało jej się to. Lea postanowiła zabrać wszystkich zaangażowanych w to zdarzenie do Izby przyjęć. Zdawało się to dobrym pomysłem i mimo wszystko Charlotte zdecydowała się nie iść za nimi a pomóc Karen tutaj. Niestety, spodziewała się, że to na nie spadnie nieprzyjemna robota sprzątania tego bałaganu. Sytuacja miała jednak swoje plusy. Nieprzyjemny zapach i wygląd recepcji mógł pomóc w posortowaniu przybyłych.
- Każdy kto nie musi tu zostać lepiej, żeby przemieścił się w odpowiednie miejsce! Do bufetu wszyscy, którzy nie są ranni, do Izby wszyscy ciężko i średnio ciężko ranni. Lekko ranni mogą zostać w tym miejscu!
Właściwie powtórzyła polecenie Jenkinsa, ale w obliczu zaistniałej rzygokalipsy było całkiem kuszącym przemieszczenie się z miejsca kolejnej tego dnia katastrofy. Miała niejaką nadzieję, że tłum posłucha. Mniej sprzątania po co wrażliwszych. Teraz zwróciła się do Karen.
- Nie chcę tego proponować, ale posprzątajmy to, bo ja będę następna, która puści pawia, dobrze? - pielęgniarka była jej potrzebna, głównie do tego, żeby wskazała jej miejsce potrzebnych jej rzeczy. W tym wypadku kubła, mopa i jakiegoś środka dezynfekującego. Najlepiej o ostrym chemicznym zapachu. Lepsze to niż ten odrażający odór wymiocin. No i po drugie chciała, żeby ktoś dotrzymywał jej towarzystwa.
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t84-charlotte-winstonhttps://ashtown.forumpolish.com/t98-chaotyczne-zapiski-charlotte-winston#153
Kitty Pie
Kitty Pie
Kitty Pie

Wiek : 17
Wzrost | Waga : 154cm | 50kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Poparzenia od popiołu na klatce piersiowej, dłoniach i udach.
Stan psychiczny: zły.

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptySob Sie 31, 2019 11:39 pm

Zatrzaskując za sobą drzwi izby szpitalnej czuła narastający w niej niepokój i poczucie winy. Sweet leżał tam poobijany, a ona go zostawiła. Głosy w jej głowie kazały jej natychmiast wracać do brata, jednak starała się je uciszać. Musiała znaleźć wyjście.
Na recepcji wciąż kręciła się cała masa osób, a chaos nie został do końca opanowany. Było tu już znacznie mniej osób, ale wciąż na tyle, aby pozostać niezauważonym. Kitty ukryła rude włosy pod kapturem, aby nikt nie skojarzył jej z bójką i laniem wódki w oczy nieznajomych. Przeklinała teraz kolor włosów, który zwracał na siebie uwagę. Po drodze wpadła na kilka osób. Bluza była na nią zdecydowanie za duża. Między Kitty a Sweet'em była spora różnica wzrostu i masy, toteż kaptur zasłaniał jej pół twarzy i oczy.
- Przepraszam, przepraszam. - bąkała pod nosem do każdego, kogo udało jej się szturchnąć.
Kretynko, tak na pewno nie uda ci się wyjść stąd niepostrzeżenie.
Zaklęła cicho pod nosem. Mama nie byłaby z niej zadowolona. Zwykle mawiała, że grzeczne dziewczynki nie przeklinają, bo z każdym przekleńswem brzydną. Kitty chciała być ładna. Dla braciszka, żeby nie wstydził się przedstawiać jej swoim znajomym. Odpłynęła na moment, kiedy stała przed drzwiami głównymi. Zawachała się. Na tą jedną sekundę, może dwie.
- Jebać. - kolejne przekleństwo?
Czyżby od trzęsienia ziemi jej mózg przestawił się na jakieś inne tory? Złapała za klamkę tak mocno, że aż zbielały jej knykcie. Pociągnęła za klamkę i podniosła palcem wskazującym kaptur, aby móc cokolwiek zobaczyć.
Mgła, jakiś pył leciał z nieba. Nie uznała go za groźny. I choć mgła nie pozwalała, aby zobaczyć w niej nawet własną wyciągniętą rękę, musiała to sprawdzić. Sprawdzić, czy będą w stanie dotrzeć do samochodu. Wyszła na zewnątrz, kuląc się w sobie. Ogarnął ją strach, objęła się ramionami. Postawiła niepewny krok, później kolejny i... Coś ją zapiekło. Zmarszczyła brwi, ignorując ból. Zacisnęła usta przygryzając wargi zębami. Do krwi. Coś było nie tak. BARDZO. KURWA. NIE. TAK.
Kiedy już pieczenie było większym bólem niż ranienie własnych ust zaczęła wrzeszczeć. Popiół dotykał jej dłoni, nagich ud, szyi, wpadał pod bluzę i zakamarkami przedostawał się pod sukienkę. Wrzeszczała tak długo dopóki wystarczyło jej sił w płucach. Wyciągnęła przed siebie dłonie, a pipiół od razu znalazł drogę na jej nadgarstki. Skóra zaczerwieniła się i działo się z nią coś dziwnego. Zrobiło jej się ciemno przed oczami. Nie wiedziała czy dlatego, że brakowało jej powietrza, czy z bólu, na który nie była odporna ani trochę.

A popiół padał i padał...
A Kitty wrzeszczała we mgle.

Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t60-kitty-pie#76http://brak.pl
Sweet Pie
Sweet Pie
Sweet Pie

Wiek : 23
Wzrost | Waga : 192cm | 75kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : hmm... zły. Bardzo liczne poparzenia "śnieżnym" popiołem.
NIEPRZYTOMNY PRZEZ NAJBLIŻSZY DZIEŃ FABULARNY

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptySob Sie 31, 2019 11:42 pm

Dyszał ciężko, przedzierając się przez tłum. Próbując gdziekolwiek dostrzec swoją ukochaną siostrzyczkę. Musiał ją powstrzymać. Musiał zatrzymać zanim zrobi coś naprawdę głupiego. Mógł się jedynie domyślać, jaki miała plan. Chociaż trafniejszym założeniem byłoby brak jakiegokolwiek planu rudowłosej. I tak jak ona próbowała przemknąć niezauważona, tak on wpadał na każdego po kolei. Nie tracąc przy tym czasu na przeprosiny.
- KITTY! - wołał ją z całych sił, lecz tak jak i na festynie, tak i teraz odnosił wrażenie, iż jego głos ginie gdzieś pośród echa.
Narastająca wściekłość mieszała się w panice. Mijając kolejnych ludzi, nie tyle tylko na nich wpadał, ale i odpychał od siebie. Torując sobie przejście.
Wkrótce utknął na środku holu, kręcąc się dookoła, próbując dostrzec tę znajomą rudość, bez której nie wyobrażał sobie życia, a nawet dnia czy godziny. Próbował zlokalizować kierunek, gdzie mogłaby się udać. Bo jej celem nie było chyba główne wejście, nie? Znów ją zawołał, bardziej zacięcie. Błagając własne głosy o pomoc. Gdyby wierzył w Boga, to może ku niemu składałby teraz modlitwy. Lecz go nie potrzebował. Dostrzegł ją w chwili, gdy w dłoni trzymała już klamkę.
- KITTY! NIE! - tak jakby krzyki miały cokolwiek zmienić… Wrzeszczał chyba tylko dla samego siebie. Nie myśląc o niczym innym jak o niej, ruszył w dalszą szaleńczą pogoń. Nawet nie wiedział, co czekało za drzwiami. Być może nie było tam nic co mogło zagrozić Kitty, a on zwyczajnie robił z siebie debila. Nie obchodziło go to.
Złapał drzwi, nim te się zamknęły i wyleciał na zewnątrz. Od momentu, gdy Adam opatrywał jego złamane żebro, jeansowa kurtka, jak i bluza, w której był na festynie, znajdowały się w torbie. Był więc w samej koszulce na krótki rękaw, co szybko miało obrócić się przeciw niemu.
- Co ty próbujesz zrobić?! - zawołał, wyciągając ręce w jej kierunku. Mgła była na tyle gęsta, że ledwo ją widział. Całe szczęście nie zdążyła odejść więcej niż kilka kroków od recepcji.
- Natychmiast wracaj do… - wtedy usłyszał jej mrożący krew w żyłach, krzyk…
- Ki… - nie dokończył, bo i jego głos przerodził się w jęk bólu. Spadający na jego skórę “śnieg” ranił… Z każdą sekundą przedzierał się przez kolejne tkanki. Dłońmi próbował zrzucać płatki, które ciągle upadały na jego twarz i ręce. Cóż za syzyfowa praca… Szybko poczuł jak całe jego ciało drętwieje, jak oddech utyka w płucach boleśnie szukając ujścia.
Jedyne co słyszał, to krzyk… krzyk jego ukochanej siostrzyczki, której zaprzysiągł bronić…
Nie mógł tego znieść…
- UCIEKAJ! - wrzasnął i próbując osłaniać twarz, pokonał te kilka dzielących ich kroków. Złapał ją za nadgarstek i pchnął z powrotem w kierunku drzwi. Właściwie to pchnął ją konkretnie na drzwi, tak, że jeśli nie były one otwarte to z pewnością w nie uderzyła.
A on? Czy zdołał dostać się do środka nim kwaśny opad wykończy go na dobre?
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t82-sweet-pie#115https://ashtown.forumpolish.com/t95-notatnik-sweet-a#148
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wiek : 1
Punkty doświadczenia : 0

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptyNie Wrz 01, 2019 1:28 am

Pierwsze wyjście na zewnątrz po trzesięniu ziemi i potencjalne efekty

Rzut kością K20

powierzchowne zadrapania (1),
lekkie obrażenia (2 - 7),
średnie obrażenia (8 - 13),
ciężkie obrażenia (14 - 19),
śmierć (20)

Modyfikatory
+1 dla Sweet Pie - ubrany w krótki rękaw
+1 dla Kitty Pie - dłuższy czas przebywania na zewnątrz.

Czy to aby na pewno była mądra decyzja naszej pary?
Powrót do góry Go down
Kitty Pie
Kitty Pie
Kitty Pie

Wiek : 17
Wzrost | Waga : 154cm | 50kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Poparzenia od popiołu na klatce piersiowej, dłoniach i udach.
Stan psychiczny: zły.

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptyNie Wrz 01, 2019 12:28 pm

Nie potrafiła racjonalnie myśleć. Wszystko w okół wirowało jakby wypiła o kilka butelek piwa za dużo. Czuła, że ledwo stoi na nogach, a przez myśl przeszło jej nawet, że chciałaby umrzeć. Ból był nie do zniesienia, a z każdą chwilą narastał. Dłonie pokryły się pęcherzami. Zupełnie jakby wsadziła ręce do nagrzanego pieca i trzymała je w żywym ogniu. Chciała powstrzymać brata, ale nie zdołała wydusić z siebie ani słowa. Nie wiedziała, że na zewnątrz jest tak niebezpiecznie, chciała tylko wrócić do domu... Wciąż wrzeszczała, jakby nakręcona pozytywka. Nie przestanie dopóki nie braknie jej tchu.
Poczuła jego uścisk na swoim nadgarstku i szybkie pchnięcie na drzwi, w które uderzyła z impetem. Odwróciła się w panice szukając klamki. Musieli dostać się do środka, natychmiast. Otworzyła drzwi, a jedyną myślą która pojawiła się w jej głowie był Sweet. Nie mogła go zostawić. Cofnęła się parę kroków i dzielnie znosząc kolejne salwy bólu chwyciła go za ramię i pociągnęła za sobą. Wpadli do recepcji. Dosłownie.
Sweet był od niej dwa razy większy, a ona zaplątała się o własne nogi z pośpiechu. Runęli głośno na posadzkę, jedno obok drugiego.
- Niech nam ktoś pomoże. - szlochała cicho wspierając się na łokciu tuż obok leżącego na kafelkach brata.
- Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze... - pociągała nosem, zapewniając jedyną dla niej ważną osobę na świecie.
Nic nie będzie dobrze.
Miała wrażenie, że Sweet nie żyje. Przez moment nawet o tym pomyślała i już wyobrażała sobie w jaki sposób popełnić samobójstwo. Może teraz?
Dłoń powędrowała na jego klatkę piersiową, a te kilka sekund było najdłuższymi w jej życiu.
Oddycha.
Spróbowała wstać, a ręce rozjechały się na śliskich kaflach.
Otaczała ich tylko ropa, krew i łzy.

Rodzaj kości: k20
Wynik: 13
Modyfikatory:  +1 za długie przebywanie na zewnątrz
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t60-kitty-pie#76http://brak.pl
Sweet Pie
Sweet Pie
Sweet Pie

Wiek : 23
Wzrost | Waga : 192cm | 75kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : hmm... zły. Bardzo liczne poparzenia "śnieżnym" popiołem.
NIEPRZYTOMNY PRZEZ NAJBLIŻSZY DZIEŃ FABULARNY

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptyNie Wrz 01, 2019 3:35 pm

Zawroty głowy, wszechotaczająca biel, potworny ból i krzyk Kitty… Seet nie wiedział już, czy to tylko potworny koszmar, czy jeszcze gorsza rzeczywistość. Do tej pory, cały ten pościg, to wszystko działo się jakby w przyspieszeniu. A teraz czas zwolnił… Zwalniał też i jego oddech. Zasłonięte dłonią powieki zamykały się coraz szczelniej. Świadomość chłopaka powoli ulatniała się do jakiegoś lepszego, pozbawionego cierpienia miejsca. Nogi uginały się pod jego ciężarem, aż w końcu opadł na kolana. Mdlał… a może umierał? Ciekawe, która z opcji byłaby lepsza…
Nie był w stanie określić, kto wciągnął go do środka. Padł na szpitalną podłogę z impetem, rozbryzgując własną krew dookoła. Całe ręce, dłonie, szyja pomalowane były na czerwono. Mnóstwo morderczych drobinek wpadło pod czarną bokserkę, którą miał na sobie, raniąc również klatkę piersiową i plecy. Wszystko to, co nie było osłonięte przez ubrania, narażone było na żrący pył. A im dłużej rany pozostawały nieoczyszczone, tym głębsze i rozleglejsze się stawały.
Nie krzyczał. Nie ruszał się. Ledwie oddychał. Przez krótką chwilę wlepiał blade spojrzenie w ciepłe otaczające go światło - czyli w lampę jarzeniową na suficie. Zamknął oczy, a po policzku spłynęła jedna samotna łza. Być może ostatni już raz, szepnął cicho - Kocham Cię Kitty - po czym stracił przytomność.


Rodzaj kości: k20
Wynik: 18
Modyfikatory: +1 - ubrany w krótki rękaw


Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t82-sweet-pie#115https://ashtown.forumpolish.com/t95-notatnik-sweet-a#148
Hawthorne Walker
Hawthorne Walker
Hawthorne Walker

Wiek : 9
Wzrost | Waga : 132cm | 21kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Trochę siniaków, podbite oko - niezły.

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptyNie Wrz 01, 2019 8:26 pm

Dotarł do szpitala wraz z jedną z pierwszych fal uciekinierów z festynu. Został przez nią wręcz wyrzucony na podobno bezpieczny "brzeg". Poobijany i wyczerpany nawet nie biegiem, a walką o życie kotłowany wśród ciżby spanikowanych ludzi osunął się gdzieś w okolicy recepcyjnego kontuaru, oparł się plecami o ścianę i objął drobnymi rączkami kolana. Opuchło mu prawe oko. Prawdopodobnie w biegu dostał w skroń czyimś kolanem. A może nawet piętą! Trochę bolało, ale to nic przy wpierdolu od matki za słabe oceny z przyrody. Trochę też utrudniało wizję, ale do obserwacji wystarczało mu przecież lewe oko.
Oparł brodę na kolanach i obserwował. Nasłuchiwał. Dorośli mieli nie lada problem z ogarnięciem sytuacji, a co dopiero taki wyrostek. Widział wyrwy w ziemi na festynie, jednak nie miał pojęcia, że katastrofa ogarnęła całe miasto. Gdzieś w głębi przerażonej duszy cieszył się, że nie zabrał Allana na zabawę. Z wózkiem nigdy w życiu nie udałoby mu się stamtąd uciec, a tak brat był stosunkowo bezpieczny w domu. Jeśli przebywanie z matką można było w ogóle uznać za bezpieczne.
Napięcie powoli z niego schodziło dając miejsce na inne uczucia. Pociągnął nosem. Zbierało mu się na łzy, ale przełknął je siląc się na zgrywanie twardziela. Widział inne, w większości zanoszące się płaczem dzieciaki. Niektóre kojarzył nawet ze szkoły. Mięczaki. Swoim rykiem zagłuszały produkującego się dorosłego, który wyglądał i zachowywał się całkiem odpowiedzialnie. Na szczęście Hawk siedział wystarczająco blisko Jenkinsa, by usłyszeć całą, a zrozumieć większą część jego przemowy. Nie wychodzić z budynku, oszczędzać, to były proste polecenia, nawet dziewięciolatek ogarnął. Nie potrafił pomagać rannym, nawet plasterek nakleiłby pewnie krzywo, więc podniósł się z ziemi i posłusznie powlókł do bufetu. Słuchał się dorosłych. Nieposłuszeństwo, a przynajmniej to ostentacyjne, nigdy nie przyniosło mu nic dobrego.

z/t -> Bufet
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t155-hawthorne-walker
Stanley Garrett
Stanley Garrett
Stanley Garrett

Wiek : 19
Wzrost | Waga : 183 cm | 73 kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Fizyczny: niewielkie obrażenia - poparzona twarz i dłonie, wszystko opatrzone
Psychiczny: średni, mocno zdołowany poczuciem winy za śmierć staruszków

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptyPon Wrz 02, 2019 3:12 am

Samochód podskakiwał na spękanym asfalcie, znacznie utrudniając kontrolę nad kierunkiem jazdy. Jazdy, która coraz bardziej przypominała slalom na placu manewrowym podczas egzaminu - wywrócone kosze na śmieci, ławeczki, latarnie, a miejscami nawet drzewa zaśmiecały w równym stopniu oba pasy ruchu, zostawiając bardzo niewielkie pole do manewru. Do tego te wstrząsy - Stan chciałby wierzyć, że to zwykłe tąpnięcia, ale coś tu nie grało. Coś bardzo nie grało, zważywszy, że z nieba zaczęły spadać płatki… śniegu?

Gęstość opadu wymusiła włączenie wycieraczek - juz po niecałej minucie większość szyby pokrywał biały pył. Czy był to rzeczywiście śnieg? Stan spojrzał na komputer pokladowy samochodu, a następnie z rosnącą nieufnością na niewinny proszek. Mimo mocno dodatniej temperatury, "śnieg" nie topił się nawet w najmniejszym stopniu. Na rozmyślania o tajemniczej anomalii nie było jednak teraz czasu.

Dojeżdżając pod zamknięty szlaban parkingu i gasząc silnik, Stanley uświadomił sobie kolejną nieprzewidzianą komplikację. Aby dostać się do środka budynku, trzeba było wyjść z auta i przejść z 50 metrów alejki. 50 metrów alejki w opadzie dziwnej, śniegopodobnej substancji, która najwyraźniej drwiła sobie z panującej temperatury i za nic w świecie nie chciała się topić. Czy miala jakieś inne, tajemnicze właściwości - Stan poznal w szkole wystarczająco wiele niebezpiecznych chemikaliów, by wiedzieć o ryzyku, jakie potrafią stanowić dla ludzkich tkanek i zachowywać należytą ostrożność w przypadku kontaktu. Szczegolnie, że w przeszłości zaznał wątpliwej przyjemności bycia poparzonym wapnem palonym. Spojrzał na pasażerów - Josh nadal nie odzyskał przytomności, a Juliet z wyrazem beznadziei na twarzy wpatrywała się w szybę.

- Już prawie jesteśmy na miejscu - powiedział staruszce, próbując podnieść ją na duchu - niech pani tutaj zostanie, pójdę sprowadzić kogoś do pomocy w przeniesieniu pani męża - nie czekając na odpowiedź Juliet, kolejno: założył na głowę i zasznurował kaptur, uchylił drzwi, wsadził ręce do kieszeni, wygramolił się z samochodu, zatrzasnął drzwi łokciem i ze spuszczoną głową skierował się w stronę drzwi szpitala. Pewnie wyglądał na paranoika, ale wolał być wyśmianym przez ludzi w środku niż drugi raz w życiu popełnić ten sam błąd. Jebać żrące związki chemiczne.

- Potrzebuję pomocy w przeniesieniu nieprzytomnej starszej osoby z samochodu - oznajmił po wejściu do budynku. Nadal nie wyciągał rąk z kieszeni, bojąc się kontaktu ze szczelnie oblepiającą jego bluzę substancją.

- Czy to białe gówno jest w jakimkolwiek stopniu niebezpieczne? Bo na wszelki wypadek unikałem z nim kontaktu - może ci ludzie wiedzieli coś pożytecznego? Może rzeczywiście przesadził z ostrożnością?


Ostatnio zmieniony przez Stanley Garrett dnia Wto Wrz 03, 2019 8:24 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t181-stanley-garrett
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wiek : 1
Punkty doświadczenia : 0

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptyWto Wrz 03, 2019 1:16 pm

ADAM JENKINS


Adam Jenkins nieustannie zajmował się opatrywaniem rannych, podawaniem leków przeciwbólowych najbardziej cierpiącym i rozmieszczaniem pacjentów w szpitalnych salach. Oczywiście z pomocą ochotników-sanitariuszy oraz personelu szpitala, których na szczęście znalazło się całkiem sporo. Krążył więc między recepcją, poszczególnymi salami i gabinetem lekarskim, pobierając materiały opatrunkowe lub leki i udzielając koniecznej pomocy najbardziej potrzebującym. Z tego też powodu, nie mógł być obecny przy wszystkich dziwnych wydarzeniach, mających miejsce w recepcji szpitala. Między innymi ominęła go bójka Sweeta z Alexem oraz, na całe jego szczęście, rzygokalipsa. Po której, na całe szczęście, znaczna część przebywających za progiem szpitala udała się wreszcie we wskazane miejsca. Do bufetu lub na izbę przyjęć. Zrobiło się trochę mniej tłoczno. Charlotte wraz z Karen zdążyły już doprowadzić pomieszczenie do ładu i wylać na podłogę wystarczającą ilość silnego detergentu, żeby stłumić w zadowalającym stopniu nieprzyjemny odór krwi i wymiocin oraz pozbyć się widocznych śladów okropnego incydentu.

Jednak szalonemu rodzeństwu najwyraźniej nie było dość kłopotów. Najpierw z budynku wybiegła rudowłosa, narwana Kitty a zaraz po nim Sweet. Jak szybko zniknęli za drzwiami tak też szybko powrócili. Ta krótka chwila wystarczyła jednak, żeby ich stan tragicznie się pogorszył. Kiedy wpadli z powrotem do recepcji wywołali kolejną falę paniki wśród zebranych.

- Zachować spokój! - ryknął z całych sił Jenkins, żeby przebić się głosem przez przerażone krzyki strwożonej ludności. - Proszę się odsunąć!

Tłumowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. I bez polecenia natychmiast odskoczyli od rannych, bojąc się jakiegokolwiek kontaktu z ich krwią a przede wszystkim ze skórą, która pokryta była niebezpieczną substancją niewiadomego pochodzenia. Adam przepchnął się biegiem przez zgromadzonych i gdy zobaczył rodzeństwo zatrzymał się nagle. Przyjrzał się przez krótką chwilę poszkodowanym.
- Jasny szlag… - wyrwało mu się w chwili osłupienia. Zaraz później wyciągnął z kieszeni bandaż, drugi rzucił jakiemuś mężczyźnie, który także pomagał w opatrywaniu rannych. - Rób to co ja. - polecił krótką komendą, tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Lekarz obwiązał sobie bandażem najpierw jedną dłoń, rozerwał go w połowie i owinął drugą dłoń. Poczekał, aż mężczyzna zrobi to samo. Nie było czasu czekać, aż ktoś przyjedzie z łóżkiem. Możliwe, że Sweet wymagał natychmiastowej intubacji. To, że teraz oddychał nie oznaczało, że za chwile również będzie. W dodatku Jenkins nie miał żadnego powodu, żeby wątpić w oparzenie dróg oddechowych. Należało natychmiast zabrać Sweeta, a zaraz później także Kitty, do pomieszczenia IOMu, które znajdowało się w sali 100. Chwycił nieprzytomnego chłopaka pod pachami, jego pomocnik złapał jego nogi i wynieśli go przez samorozstępujący się tłum, który ustępował przed nimi niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem. Trędowaty wzbudziłby mniej lęku niż rodzeństwo w tym stanie. Po chwili dwójka mężczyzn wróciła i łapiąc Kitty pod ramię ją również wyprowadzili na OIOM. Na odchodne lekarz wykrzyknął jeszcze:
- Niech nikt nie opuszcza szpitala!
Po czym odszedł i na razie nie zapowiadało się, żeby prędko miał wrócić. Nikomu ani się śniło po tym wszystkim wyściubić nos poza ściany budynku.

I w dokładnie tym momencie do pomieszczenia wpadł Stanley Garret. Mimo wszelkiej zachowanej ostrożności dwie lub trzy drobinki dziwnego osadu dostały mu się pod kaptur. Na szczęście były niewielkie i musnęły zaledwie jego policzek. Chwilę trwało nim poczuł mocne pieczenie i ból na skórze. Jednak to było mniejszym bodźcem niż fakt, że po przekroczeniu progu szpitala jego buty znalazły się w kałuży krwi, którą po sobie zostawił obficie krwawiący Sweet. Żelazny, ciężki zapach posoki unosił się w powietrzu, mieszając z niedawno wylanym na podłogę detergentem. Widok i woń były na tyle makabryczne, żeby wprawić w osłupienie nawet tych twardszych zawodników.
Stanley prosił o niemożliwe, o to, żeby ktoś wyszedł na zewnątrz. Nikt się nie odezwał, nie było ochotników. Kolejne pytanie również pozostawało przez jakiś czas bez odpowiedzi. W końcu Karen, która wciąż był razem z Charlotte, zdecydowała się odpowiedzieć.
- Jest bardzo niebezpieczny. - wskazała ręką na podłogę przy jego nogach. - To jego działanie.
Pielęgniarka zagryzła wargi zmieszana i zawstydzona, po czym pokręciła głową i z pełną powagą dodała.
- Nie możemy stąd wyjść. To cud, że dotarłeś tu cały. Musimy poczekać, aż na dworze przestanie być tak niebezpiecznie. Przykro mi.
Adam zniknął z pola widzenia, więc pielęgniarka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
- Proszę, niech każdy znajdzie sobie jakieś miejsce do spania, odpocznijcie. Przyniesiemy tyle poduszek i prześcieradeł ile się uda.
I ruszyła w poszukiwaniu wyżej wymienionych rzeczy.

Wszyscy zt:
Sweet i Kitty → Sala #100 - OIOM
Znajdźcie miejsca do spania, polecamy Sale szpitalne. Sale mogą pomieścić do 4 osób. I tyle graczy w temacie może być - trzech, maksymalnie czterech. Kto pierwszy ten lepszy.
W pokojach ingerencja MG będzie ograniczona. Cenna wskazówka od administracji?
To dobry moment na znalezienie sobie sojuszników.

Kolejny post dla grup pojawi się w środę, a pierwszy event planowany jest na piątek.

Powodzenia!
Powrót do góry Go down
Stanley Garrett
Stanley Garrett
Stanley Garrett

Wiek : 19
Wzrost | Waga : 183 cm | 73 kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Fizyczny: niewielkie obrażenia - poparzona twarz i dłonie, wszystko opatrzone
Psychiczny: średni, mocno zdołowany poczuciem winy za śmierć staruszków

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptyWto Wrz 03, 2019 10:51 pm

Stan potrzebował dłuższej chwili by zarejestrować wszystko, co się wydarzyło. Po pierwsze - ze słów pielęgniarki i kałuży krwi na podłodze wynikało, że miał naprawdę dużo szczęścia. Co prawda jego policzek nadal piekł i szczypał, jednak była to bardzo niska cena za spacerek w teraz już definitywnie żrącym dla ludzkich tkanek opadzie. Zastanawiało go, czy pechowiec, który pomalował podłogę recepcji na czerwono, jeszcze żył.

Po drugie - o rychłym załatwieniu wsparcia dla staruszków mógł zapomnieć. Ludzie w szpitalu byli widocznie przerażeni zaistniałą sytuacją i raczej nie za bardzo skorzy do pomocy. Samemu zaś nie mógł nic zdziałać. Miał nadzieję, że w najbliższej przyszłości sytuacja ulegnie poprawie i żrący opad ustanie. Liczył tylko, że Juliet nie spróbuje przeprawy przez śmiercionośną burzę śnieżną na własną rękę. Odpędził od siebie poczucie winy. Przecież robił, co mógł, nie?

Po trzecie - musiał pozbyć się skażonych ubrań. Aktualnie nie byłby w stanie wykonać nawet najprostszej czynności bez przypadkowego dotknięcia szczelnie go oblepiających białych drobinek. Może ci bezużyteczni ludzie chociaż do tego by się przydali? W końcu każda chwila zwiększała szansę na przesiąknięcie chemikaliów przez tkaninę, a oni tylko stali, wlepiając w niego tępo oczy.

- Czy ktoś mógłby założyć rękawiczki i pomóc mi zdjąć bluzę? - zapytał wolno i wyraźnie. W końcu pan od szkolenia pierwszej pomocy, które odbył na kursie do prawa jazdy, mówił, że ludzie w szoku rozumieją tylko konkretne komendy. Miał tylko nadzieję, że osoba podejmująca się tegoż arcytrudnego zadania nie rozmaże mu białej śmierci po całej twarzy. Po uwolnieniu się z ogranicznika widoczności w postaci kaptura planował sprawdzić stan pozostałych ubrań. Może chociaż spodnie i buty dało się odratować?
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t181-stanley-garrett
Charlotte Winston
Charlotte Winston
Charlotte Winston
Admin

Wiek : 27
Wzrost | Waga : 170 | 62
Punkty doświadczenia : 2
Stan postaci : Wycieńczona. Dręczy ją uporczywy, bolesny kaszel.

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptySro Wrz 04, 2019 1:31 pm

Charlotte stała osłupiała, widząc całe zdarzenie z rodzeństwem Sweetów. Nie poruszyła się nawet, kiedy przybył Jenkins, nie mrugnęła, kiedy potrącił ją przechodząc obok niej. Nie zareagowała również, kiedy towarzysząca jej Karen przemówiła do chłopaka, który przybył właśnie do recepcji. To było dla niej zbyt wiele. Chwilę trwała w takim bezruchu, pogrążona we własnych myślach, po czym wzdrygnęła się, po plecach przebiegł jej dreszcz i rozejrzała się, jakby dopiero znalazła się w pomieszczeniu. Była trochę skołowana, toteż potrzebowała chwili, żeby przetworzyć prośbę Stanleya. Popatrzyła na niego nierozumiejącym wzrokiem, po czym obejrzała jego bluzę. I dotarło do niej, jaka jest istota problemu.
- Tak, jasne.
Powiedziała to cicho, także nie mogła mieć pewności, że chłopak ją usłyszy. Ale założyła rękawiczki po czym pomogła założyć parę nitrylowych rękawiczek także jemu.
- Mogą się przydać, gdyby to coś chciało się sypać. I przy zdejmowaniu rękawów. - trudno powiedzieć czy tłumaczyła tą kwestię sobie czy jemu.
Następnie delikatnie zdjęła mu kaptur z głowy.
- Jak wyciągniesz ręce z rękawów do środka to rozepnę suwak. Tak będzie najbezpieczniej. - zawyrokowała i pomogła mu w wykonaniu tych czynności.
Wreszcie był wolny od toksycznej bluzy, dzięki niej spodnie miał też w górnej części wolne od dziwnej substancji. Charlotte spojrzała na nie krytycznym wzrokiem. Niby można byłoby spróbować strzepać to coś z materiału, ale co dalej zrobić z tym dziwnym osadem? Cholera wie z jakimi substancjami wchodzi w reakcję. A w szpitalu różnych związków chemicznych nie brakowało. Nie wiadomo nawet co zrobić z bluzą. Spalenie jej nie wydawało się obecnie dobrym pomysłem. Winston nie miała pojęcia co dalej.
Podniosła oczy na twarz przybysza, chcąc zasięgnąć porady.
- Jakiś pomysł, co dalej? Bo chyba tak chodzić nie możesz.
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t84-charlotte-winstonhttps://ashtown.forumpolish.com/t98-chaotyczne-zapiski-charlotte-winston#153
Stanley Garrett
Stanley Garrett
Stanley Garrett

Wiek : 19
Wzrost | Waga : 183 cm | 73 kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Fizyczny: niewielkie obrażenia - poparzona twarz i dłonie, wszystko opatrzone
Psychiczny: średni, mocno zdołowany poczuciem winy za śmierć staruszków

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptyCzw Wrz 05, 2019 2:15 am

Stanley naprawdę starał się współpracować z kobietą, która zdecydowała się mu pomóc - ostatnio jednak każda, nawet najprostsza czynność w jego wykonaniu, nie udawała się w pełni. Nieważne do jakich środków ostrożności by się uciekł, coś zawsze musiało się spierdolić. Było tak z próbą dowiezienia staruszków do szpitala, zakończoną zostawieniem ich w samochodzie. Tak samo podjęte podczas przejścia do budynku działania prewencyjne nie uchroniły go przed poparzeniem policzka. Czy miał więc prawo oczekiwać, że uda mu się zdjąć bluzę bez dalszych obrażeń?

Wystarczyła chwila nieuwagi i błąd w postaci wyciągnięcia obu rąk z kieszeni na raz, by ścigający go pech powrócił. Granulki "śniegu" musiały bardzo słabo trzymać się bluzy, gdyż nawet tak niewielki ruch zagwarantował, że parę z nich oderwało się od tkaniny i potoczyło po rękawach. Prosto na kompletnie odsłonięte dłonie chłopaka. Chwilę później już nie tylko jego twarz promieniowała bólem.

Nie było jednak czasu na płacz nad rozlanym mlekiem - Stanley zacisnął zęby i założył lateks na świeżo poranione dłonie, wcześniej delikatnie strząsając pozostałości "śniegu". Na szczęście tym razem nie spowodowało to kolejnej lawiny białych granulek. Kolejne etapy instrukcji od Charlotte wykonał na tyle sprawnie, na ile pozwalał mu na to jego stan. Po dłuższej chwili bluza leżała na ziemi, rękawiczki powoli nabierały czerwonego koloru, a nastolatek, podobnie jak tatuażystka, był w kropce co robić dalej. Paraliżujący ból niestety nie ułatwiał podjęcia decyzji.

- Szpital nie ma na stanie jakichś świeżych ubrań? Nie wiem czy czyszczenie tych ma jakikolwiek sens. Tylko poparzymy się bardziej - odparł, starając się brzmieć wyraźnie. Nie winił kobiety za dodatkowe obrażenia, w końcu to on zjebał sprawę. Tymczasem - zmęczenie, ból i utrata krwi dawały mu się we znaki na tyle, że musiał oprzeć się plecami o drzwi wejściowe

- Chyba trzeba też to opatrzeć - z wyraźnym trudem machnął uszkodzoną ręką. Rękawiczek nie zdejmował, przynajmniej w jakimś stopniu tamowały krwotok.

Rodzaj kości: kości losu
Wynik: 5
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t181-stanley-garrett
Charlotte Winston
Charlotte Winston
Charlotte Winston
Admin

Wiek : 27
Wzrost | Waga : 170 | 62
Punkty doświadczenia : 2
Stan postaci : Wycieńczona. Dręczy ją uporczywy, bolesny kaszel.

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptyCzw Wrz 05, 2019 12:16 pm

Charlotte rozejrzała się, po czym odrobinę zrezygnowana ułożyła bluzę na razie na ziemi, nieopodal nóg chłopaka.
- Dobra. Poszukam czegoś, spróbuj zdjąć spodnie. Lepiej nie chodź nigdzie, bo rozniesiesz ten syf.
Kobieta była już wyczerpana. Zmęczona nadmiarem wrażeń, doznań, przeżyć. Ogromem bólu, zniszczenia i krzywdy, jakie ją otaczały. A także swoim działaniem - udzielaniem pomocy i sileniem się na spokój. Ale chciała pomóc. Więc poszła szybkim krokiem w poszukiwaniu czegoś, co chłopak mógłby założyć. Po drodze zapytała o ubrania pielęgniarkę Karen, która skierowała ją do składziku przy sali operacyjnej. Były tam głównie szpitalne ubrania, takie jakie zakładało się właśnie do asystentury przy zabiegu. Paskudnie zielone. (wizualizacja). Ale nie był to czas, żeby kręcić noskiem i wybrzydzać. Winston chwyciła komplet w rozmiarze L, mając nadzieję, że będzie pasował. Na szczęście większość tych rzeczy była dość uniwersalnej wielkości, najwyżej będzie wyglądał głupio i chodził z odkrytymi kostkami. Nie przejęła się tym zbytnio. Szybko wróciła do chłopaka.
- Mam coś, co się na razie nada.
Podała mu ciuchy i jeżeli potrzebował pomogła mu zdjąć pozostałe ubrania umorusane żrącą substancją.
Kiedy był już przebrany wzięła się za umycie jego dłoni i opatrzenie ich. Nie była tak delikatna jak przy pierwszych pacjentach, ale starała się mimo wszystko nie sprawiać mu więcej bólu.
Kiedy skończyła zaniosła się długim, głośnym kaszlem. Który najwyraźniej wcale nie zamierzał jej przejść. Oczami wyobraźni już widziała jak za kilka dni będzie kasłać krwią. Wzdrygnęła się na samą myśl.
- Zapakujemy te Twoje ciuchy do jakiegoś worka i opiszemy jako niebezpieczne odpady. Czerwone worki powinny być wystarczająco zniechęcające.
Tak jakby ktoś miał się martwić segregacją odpadów w takiej chwili. Nie brzmiała na przekonaną, ale lepszy pomysł nie przychodził jej do głowy.
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t84-charlotte-winstonhttps://ashtown.forumpolish.com/t98-chaotyczne-zapiski-charlotte-winston#153
Stanley Garrett
Stanley Garrett
Stanley Garrett

Wiek : 19
Wzrost | Waga : 183 cm | 73 kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Fizyczny: niewielkie obrażenia - poparzona twarz i dłonie, wszystko opatrzone
Psychiczny: średni, mocno zdołowany poczuciem winy za śmierć staruszków

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptyPią Wrz 06, 2019 12:24 am

Stan czuł się coraz gorzej, jednak wiedział, że to nie moment na mdlenie. Czekając na dostawę świeżych ubrań, powoli zaczął ściągać te zabrudzone toksycznym pyłem. No cóż - Charlotte chociaż próbowała mu pomóc. Nie mógł tego powiedzieć o reszcie zgromadzonych w recepcji ludzi, którzy stali i nie robili kompletnie nic. Takie momenty były najlepszym sposobem zweryfikowania wartości znajomości – jako kasjer na jedynej stacji benzynowej w promieniu parunastu mil znał wielu gapiów przynajmniej z widzenia. Gapiów, którzy w kryzysowej sytuacji udawali, że spotkali go pierwszy raz i jego problemy ich nie dotyczyły. Oby za parę dni sytuacja się nie odwróciła – bo swoim zachowaniem zagwarantowali, że Stanley nawet nie machnie ręką by im pomóc.

Zanim tatuażystka wróciła, chłopak zdążył ściągnąć spodnie i buty oraz zebrać na kupę pochowane w nich przedmioty. To samo zrobił również z plecakiem – równie mocno jak reszta garderoby zanieczyszczonym śniegiem. Po wyjęciu ostatnich fantów ze zrujnowanego pojemnika zdjął lateksowe rękawiczki i rzucił na szczyt powstałej sterty odpadów medycznych. Charlotte po powrocie z ubraniami zastała go w koszulce, bokserkach i skarpetach, opartego o ścianę recepcji. Stan z wdzięcznością przyjął obrzydliwy outfit, bezzwłocznie go zakładając. Mimo wszystkiego, co się wydarzyło, publiczne obnażanie się było dalekie od jego preferencji. Gdy tylko tatuażystka dokończyła opatrywania jego ran, Stan podziękował, pozbierał swoje manatki do kieszeni i kierując się sugestią Karen, opuślił recepcję w poszukiwaniu miejsca na nocleg.

z/t -> Sala #101
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t181-stanley-garrett
Rian O'Hara
Rian O'Hara
Rian O'Hara

Wiek : 22
Wzrost | Waga : 184cm | 70kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Lekko poddenerwowany, jednak wciąż trzeźwo myślący

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptyCzw Wrz 26, 2019 4:47 pm

Kompletnie nie wiedział co się dzieje. Rozglądał się wokół po spanikowanych ludziach. Jak zwierzęta wpadali na siebie wyrządzając sobie jeszcze więcej szkód. Spojrzał kątem oka na przerażoną Yvonne. Mocniej ścisnął jej dłoń i dalej szedł za ludźmi, którzy kierowali się do szpitala. Nie było to takim łatwym zadaniem również przez wyrwy w ziemi.
W końcu, z ogromną ulgą, wszedł do budynku. Wokoło kotłowało się mnóstwo ludzi. To go jeszcze bardziej denerwowało. Chwilę potem jakiś koleś wygłosił bardzo motywującą mowę, która ani trochę go nie uspokoiła. Ktoś z tłumu zadał bardzo mądre pytanie, na które przewrócił oczami. Tutaj przynajmniej nie ma rozstępującej się ziemi. Najwyraźniej doktorek miał takie samo zdanie. Odwrócił się w stronę siostry.
- No, już, spokój. - odezwał się ostrym głosem, mimo to pogłaskał ją po głowie.
Ludzie zaczęli się rozdzielać na tych co idą do bufetu i na tych co byli w stanie krytycznym. Na całe szczęście jemu nic nie było i Yvonne też raczej nie. Zaczął uważnie przyglądać się jej. Pomimo że podczas drogi dbał o jej bezpieczeństwo mogło coś się stać. Zawsze może coś się stać. Kiedy uznał, że wszystko jest w porządku powstał jakiś zgiełk niedaleko ich. Jakiś kretyn, który najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że tworzy się mała apokalipsa okładał drugiego, który wyglądał jakby odleciał już dawno temu. Co. Do. Chuja. Świetnie, zabrał ich do wariatkowa. Wziął głęboki wdech. Musiał zabrać Yvonne z dala od tej patoli.
- Chodź. - chwycił ją za ramię.
Musiał się zorientować, w którą stronę ma iść. Poprawił plecak na ramieniu i... Usłyszał krzyk pana świra. Niedługo potem wpadł z rudą laską, najprawdopodobniej Kitty, z powrotem do szpitala. Jednak w stanie gorszym niż wcześniej. Było gorzej niż podejrzewał.
Wiedział, że widok dwójki pokiereszowanych ludzi i całej akcji ratunkowej chłopaka jeszcze bardziej roztrzęsie młodą, więc niemal ją popychając, specjalnie zakrywając jej widok swoim ciałem, ruszył przed siebie. Chciał zabrać ją daleko stąd, uspokoić i przegadać sytuację. Usłyszał tylko jak ktoś wpadł i prosił o wyjście stąd. Nawet nie odwrócił się kiedy jakaś kobieta powiedziała, że na zewnątrz jest zbyt niebezpiecznie. Wszyscy tu to jakaś banda dekli.

//zt. -> korytarze
Powrót do góry Go down
Yvonne O'Hara
Yvonne O'Hara
Yvonne O'Hara

Wiek : 17
Wzrost | Waga : 168cm | 55kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : przerażona

Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 EmptyCzw Wrz 26, 2019 6:03 pm

Rozglądając się naokoło, Yvonne odniosła wrażenie, jakby znalazła się w jakimś złym koszmarze, a jednak wszystko co się działo było jak najbardziej prawdziwe. W szpitalu znalazła się poniekąd dzięki szybkiej reakcji brata, a poniekąd dzięki tłumowi, który wręcz wchłonął ją i niósł za sobą. Nie wiedziała, co dokładnie się stało i dlaczego tu trafili, ale cieszyła się względnym poczuciem bezpieczeństwa. W recepcji było, w jej mniemaniu, dość tłoczno. Nawet bardzo tłoczno.
Gdy tylko nadarzyła się okazja, Yvonne usiadła. Na podłodze, siedzeniu, gdziekolwiek. Łzy wbrew woli wciąż napływały jej do oczu, przez co widziała jedynie rozmazane, ruszające się kształty. Ostry ton głosu brata mówiącego, aby się uspokoiła, bynajmniej nie brzmiał kojąco czy tym bardziej uspokajająco, jednak dziewczyna nie chcąc wdawać się w kłótnię, prychnęła cicho i wytarła łzy rękawem bluzy. Uniosła głowę obserwując mały chaos panujący w pomieszczeniu. Wszystko, co się tam działo, nie zdziwiło jej szczególnie bardzo zważywszy na to, co stało się kilka chwil wcześniej na festynie.
- Nie chce! - warknęła cicho na brata, lecz mimo to wstała, chwyciła plecak i znów dała mu się prowadzić nie chcąc wywoływać niepotrzebnych awantur. Wtem w recepcji znów zawrzało, ktoś wpadł do pomieszczenia i krzyczał tak, że nastolatce włosy zjeżyły się na karku. Instynktownie spojrzała w stronę źródła dźwięku jedynie po to, by zobaczyć klatkę piersiową swojego brata. Uniosła na niego pytające spojrzenie, po czym odwróciła się i szła dalej dochodząc do wniosku, że chyba woli nie wiedzieć co się stało.

z/t --> korytarze
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Sponsored content


Recepcja - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Recepcja   Recepcja - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Recepcja
Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Ashtown ::  :: 
Szpital
-
Skocz do: