Pokój #3
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Pokój #3

Go down 
AutorWiadomość
Admin
Admin
Admin
Admin

Wiek : 0
Punkty doświadczenia : 0

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Pokój #3   Pokój #3 EmptyNie Sie 18, 2019 10:50 am



Komfortowe pokoje w malowniczo położonym pensjonacie, nad samym brzegiem jeziora. Pokój dla jednej lub dwóch osób składający się z miejsca sypialnego połączonego z przedsionkiem oraz łazienki z prysznicem, z którego niestety leci tylko lodowato zimna woda. W każdym pokoju znajdują się dwa jednoosobowe łóżka z możliwością dostawki w postaci składanego, polowego łóżka. W pokoju znajduje się też duża szafa, mały telewizor oraz biurko z krzesłem. Piękne wnętrze, ciepłe barwy oraz urokliwe widoki pozwolą choć na chwilę zapomnieć o czyhającym na zewnątrz niebezpieczeństwie.

Powrót do góry Go down
Evelyn Griffiths
Evelyn Griffiths
Evelyn Griffiths

Wiek : 19
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Zadrapania po wewnętrznej stronie dłoni, skręcony nadgarstek

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyNie Wrz 01, 2019 12:56 pm

Miała jedynie wpaść przelotnie do jednego z pokojów i ruszyć w dalszą drogę, szukając sobie zacisznego kątka. Plany planami, a rzeczywistość jak zwykle swoją drogą. Ludzie zawsze byli egoistyczni, a w obecnych warunkach już zupełnie odrzucali na bok wszelkie skrupuły. Gdy weszła do drugiego z pokojów czyjeś rzeczy już zostały zepchnięte z jednego z łóżek, tak by zrobić na nim miejsce dla nowo przybyłej osoby. Najwyraźniej próby zajęcia sobie miejsca miały skończyć się porażką, o ile nie dopilnowało się tego osobiście i odgoniło wszelkich innych chętnych. W trzecim z pomieszczeń było już lepiej, bowiem jedno z łóżek wciąż pozostało do jej dyspozycji. Bez zbędnych ceregieli pokonała odległość dzielącą ją od niego, rzuciła plecak na materac i walnęła się zaraz obok niego. Dwa razy klepnęła miękki materiał, dając znak psu, który z radością wskoczył obok niej, zajmując resztę wolnej przestrzeni. W domu mieli jej o wiele więcej, ale skłonna była przecierpieć brak możliwości przewracania się z boku na bok. Zimny nos trącił jej twarz, by następnie zostać zastąpionym przez różowy język. Trzy liźnięcia później jej twarz musiała prezentować się już bardziej akceptowalnie, bowiem pies zaniechał jej oczyszczania i zwinął sie w kłębek u boku właścicielki. Ona sama przymknęła na chwilę powieki, zastanawiając się co właściwie powinna teraz zrobić. Zadzwonić do kogoś albo chociaż napisać? Zerknęła na telefon. Oczywiście, brak zasięgu. Nie powinno jej to zbytnio zaszkodzić, znając życie antena zamontowana w mieście została zrobiona po najmniejszych kosztach i nie wytrzymała wstrząsów. Z wetchnieniem odłożyła urządzenie, a jej palce zaczepiły o opakowanie z lekami. Zignorowała je, przynajmniej na ten moment. Tabletki były na tyle mocne, by nieraz przytłumić nie tylko jej lęki, ale również możliwość jasnego myślenia. Powtarzali, że było to konieczne, że musiała się pogodzić z takimi efektami ubocznymi. Teraz jednak nikt nie stał jej nad głową przypominając o wzięciu lekarstwa, miała możliwość pominięcia tej jednej dawki.
Z zamyślenia wyrwało ją ostrzegawcze mruknięcie psa, po którym nastąpiło chrząknięcie gdzieś nad jej głową. Uniosła powieki i podniosła się do pozycji półleżącej, wspierając na łokciach. Jej oczom ukazała się postać kobiety, której zupełnie nie kojarzyła. Trudno było ocenić jej wiek ze względu na grubą warstwę makijażu, o wiele łatwiej było za to dostrzec nastrój w jakim była. WYglądała na wkurzoną, a fryzura w stylu "chcę porozmawiać z managerem" jedynie to potęgowała.
- Jestem z dzieckiem - powiedziała tamta, niecierpliwym tonem.
- A ja z psem - odpowiedziała jej Evelyn bez zająknięcia, zupełnie beznamiętnie.
Przez chwilę cała czwórka mierzyła się wzrokiem - matka, chłopiec, szatynka i czworonóg. Najwyraźniej ta pierwsza uznała w końcu, że ma styczność z kolejną tępą lambadziarą, gdyż przystąpiła do wyjaśnień.
- Bardziej potrzebujemy tego łóżka, możesz pójść gdzie indziej.
A więc teraz nie dość, że próbowano ją wygonić, to jeszcze przeszły w którymś momencie na ty. Znów zapadła cisza, kolejny "pojedynek" wzrokowy. Evelyn sięgnęła ku plecakowi, jednak zamiast zarzucić go na ramiona jedynie przyiągnęła go bliżej do siebie.
- Nie - odpowiedziała jedynie, znów kładąc się na łóżku i zamykając oczy.
Nóż leżący wewnątrz plecaka korcił, ale póki co zignorowała jego syreni śpiew. Problem był przecież zażegnany, pozostawało jedynie poczekać, aż idiotka pójdzie w swoją stronę.
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t171-evelyn-griffiths
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wiek : 1
Punkty doświadczenia : 0

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyNie Wrz 01, 2019 3:03 pm

Kobieta wyraźnie nie chciała dać za wygraną. Zmrużyła oczy, które aż błagały o zmycie z siebie tony niebieskiego cienia, który rozmył się gdzieś na skronie.
- Nie obchodzi mnie twój kundel. Moja Susan potrzebuje odpocząć. - zerknęła w stronę drzwi, w których stała dziewczyna. Miała na oko trzynaście lat, więc nie była już znowu takim dzieckiem. Dzierżyła w dłoniach telefon, wgapiając się w ekran. Chyba grała w jakąś gierkę, bo jej palce szybko uderzały w ekran, a na twarzy można było zobaczyć zacięcie. Nie interesowała ją w ogóle sprzeczka słowna matki z jakąś paniusią, która zdecydowała się zająć ich łóżko.
- No już młoda damo, nie będziemy czekać. - kobieta nie bała się ani psa, ani Evelyn, toteż kopnęła lekko w nogę krzesła. Czy pies poczuł zagrożenie? A może miał to kompletnie gdzieś dopóki opiekunka nie wyda polecenia?
Pudernica chwyciła za plecak Evelyn i wyrwała go jej z rąk, wyrzucając go pod jedną ze ścian. Nie zamierzałą odpuścić.

/ jeżeli zamierzasz skrzywdzić któregoś z NPC postacią Evelyn, rzucasz k6.
1 - 2 - dochodzi do rękoczynów, śmierć NPC. Czy to z rąk Evelyn, czy upadając uderza o ostry kant mebla.
3 - 4 - po kilku groźbach kobieta odpuszcza, zabiera córkę i wychodzi
5 - Evelyn zostaje wyrzucona z pokoju siłą przez męża kobiety. Obrażenia to wykręcony nadgarstek, który jeszcze długo nie da o sobie zapomnieć.
6 - niepowodzenie, kobieta psika gazem pieprzowym w oczy Evelyn

Jeżeli zamierzasz użyć do tego psa, również używasz K6
1 - pies dotkliwie rani kobietę w twarz
2 - 3 - pies rani kobietę w rękę
4 - 5 - pies powarkuje, jednak kobieta nie zwraca na to żadnej uwagi
6 - nic się nie stało
Powrót do góry Go down
Evelyn Griffiths
Evelyn Griffiths
Evelyn Griffiths

Wiek : 19
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Zadrapania po wewnętrznej stronie dłoni, skręcony nadgarstek

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyNie Wrz 01, 2019 9:53 pm

Kobieta wybrała sobie zły dzień na odstawianie podobnych scen, a także złą osobę. Tam, gdzie ktoś inny skłonny byłby może dla własnego spokoju odpuścić i odstąpić zajęte łóżko, Evelyn nie zamierzała ustępować. Nie chodziło nawet o dumę czy przywiązanie do mebla. Nie, po prostu jakiś cichy głosik w głowie kazał jej pozostać na miejscu, postawić na swoim nawet w obliczu ewentualnych opłakanych konsekwencji. Te z resztą, przynajmniej początkowo, oceniała jako niezbyt poważne. Pokrzyczą, poprzepychają się słownie i tyle. W właściwie to tamta sobie pogada, bo Evelyn widocznie nie miała ochoty angażować się w dyskusje, ignorując intruza jak tylko mogła. Przynajmniej do momentu, gdy tamta nie położyła rąk na jej własności. To był błąd. Duży błąd.
Plecak przeleciał przez pomieszczenie, a dziewczyna podążyła za nim wzrokiem. Przez chwilę jedynie wpatrywała się w niego pusto. Żadne emocje nie rysowały się na jej twarzy, a gdy w końcu przesunęła niebieskie oczy na kobietę trudno było doszukać się w nich choćby iskierki uczuć.
- Jesteś głucha? - podniosła się z łóżka, zbliżając o krok do proworydki całego zamieszania. - Czy może upośledzona i nie rozumiesz co mówię? - kolejny krok. - Powiedziałam: nie.
W tym momencie stały już niemal nos w nos... A właściwie nos w cycki, bo Evelyn była, jak zwykle, jedną z niższych osób w pomieszczeniu. Sytuacja nie przeszła bez echa wśród pozostałych osób i stworzeń w nim przebywających. Wszystkie oczy skierowane były w ich stronę, wyczekując rozwoju wypadków. Belial, jeszcze chwilę temu leżący spokojnie na materacu, podniósł się wyczuwając panujące w powietrzu napięcie. Zeskoczył na ziemię, zachowując odległość około metra od rozmawiających ludzi. Evelyn wiedziała dlaczego - gdyby zaszła potrzeba jej bronić musiał mieć wystarczająco miejsca, by rozpędzić się i skoczyć na agresora z pełnym impetem, uderzając całym swoim ciężarem. A było czym, wszka ważył niemal tyle, co swoja właścicielka.
Właśnie wtedy został popełniony błąd numer dwa, o wiele bardziej tragiczny w skutkach, niż ktokolwiek nie znający Griffiths mógł przewidzieć. Obcy mężczyzna dotknął jej. Nie, nie dotknął, szarpnął ją z całej siły za nadgarstek. Na spokojnej do tej pory twarzy nastolatki pojawił się strach, panika niemal. Żadnego pojęcia nie miała kim jest i czego faktycznie chce, ale jej ciało zadziałało instynktownie, nauczone wydarzeniami z przeszłości. Powietrze przeszył przeraźliwy krzyk, jakby co najmniej obdzierano ją ze skóry, a w oczach stanęły łzy. Zaparła się nogami, próbując wyszarpnąć z uścisku, co jeszcze tylko pogorszyło sytuację. Sama sobie miała de facto wyrządzić krzywdę, ale nie to się teraz liczyło, gdy siłą próbował zaciągnąć ją w kierunku drzwi.
Nie była w stanie wydać żadnego polecenia, ale pies nawet go nie potrzebował. Wystarczył przeraźliwy wrzask, który z pewnością odbił się echem po znacznej części pensjonatu. Zwierzę rzuciło się, mając tylko jeden cel - wyeliminować zagrożenie i obronić swoją panią. Dwukrotnie silniejsze od ludzkich szczęki miały zacisnąć się na jednym z najlepszych celów, jakie można było sobie wyobrazić. Twarzy mężczyzny. Skóra, mięśnie, a nawet kości nie miały szans w starciu z zębami rasy kształtowanej od pokoleń na obronną. Utrata równowagi i upadniecie na ziemię niosło ze sobą dodatkowe ryzyko, tak doznania uszkodzenia mózgu przez zderzenie z podłogą, co odsłonięcia innego newralgicznego miejsca - szyi.
Samo dziewczę w tym czasie, wciąż w wyraźnej panice, miało równie ograniczone co jej czworonożny kompan widzenie. Dzięki adrenalinie nie poczuła jeszcze w pełni bólu promieniującego od nadgarstka, działając w pełni instynktownie. Plecak. Musiała dostać się do plecaka, a później do noża. Ostatnim razem był on wystarczający, by powstrzymać agresora.
Dwadzieścia trzy ciosy.
Kałuża krwi, na której niemal poślizgnęła się wstając.
Bezwładne ciało leżące na ziemi, które nie mogło już na nikogo podnieść ręki.
Nikogo dotknąć.

Jej palce po raz kolejny w ciągu ostatnich godzin otarły się o zapomniane opakowanie z lekami. Poczuła rękojeść ostrza pod opuszkami, chwytając za nią sprawną dłonią. Oburęczność była dobrą cechą, której mało kto się spodziewał. Chłód przedmiotu nieco ocucił ją, pozwalając logiczniej ocenić sytuację. Mieli przewagę liczebną, ale to nie szkodzi. One też kiedyś miały, a przecież ostatecznie przeżyła tylko jedna.
Jedna z trzech.
- Belial, do mnie! - krzyknęła, nie poznając własnego, zachrypniętego głosu. Odwróciła się do pozostałych, przygotowując na wyprowadzenie faktycznego ataku. Pies dołączyć miał u jej boku. Choć na policzkach dziewczyny wciąż jeszcze widać było ślady łez, to spojrzenie miała bystre. Nie było czasu płakać, jeszcze nie.


Rodzaj kości: kości losu k6
Wynik: 5


Rodzaj kości: kości losu k6
Wynik: 1

Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t171-evelyn-griffiths
Sherry Sawyer
Sherry Sawyer
Sherry Sawyer

Wiek : 22
Wzrost | Waga : 174 cm, 62 kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Dramat, panie i panowie, dramat - złamała paznokieć!

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyNie Wrz 01, 2019 11:44 pm

Sięgnęła po klucz do swojego pokoju i w trymiga odstawiła angielskie wyjście. Nie miała zamiaru wdychać trupiego smrodu ani zostawać w otoczeniu ludzi, których tak nienawidziła dłużej, niż ustawa przewidziała. Im bardziej oddalała się od radosnego inaczej motłochu, tym bardziej się uspokajała. W połowie drogi do pokoju zdążyła sobie wmówić, że to wszystko to tylko zły sen, z którego już wkrótce obudzi się w swoim mięciutkim, wygodnym łóżku w Los Angeles. Po prawdzie mogła dać drapaka w każdej chwili, ale ceniła swoją skórę i nie miała zamiaru pozwolić się jej roztopić, nie, zdecydowanie nie jarały ją tego typu zabawy. Była więc uwięziona w tej paskudnej, zdecydowanie nie pięciogwiazdkowej ruderze i nie miała pojęcia, kiedy będzie mogła ją opuścić. Poza tym spora część jej rzeczy osobistych została w garderobie, musiała się więc jeszcze po nie wrócić - o ile nie wpadły do cholernego wnętrza ziemi. Przydałoby się też znaleźć menadżera, ale to tak bardziej przy okazji, wszak zawsze mogła znaleźć innego.
Z ulgą rzuciła się w końcu na tymczasowe łoże, uprzednio zamykając drzwi, żeby żaden poszukiwacz przygód nie przerwał przypadkiem jej chwili przyjemności. Rozłożona jak pani na włościach, wyjęła z kieszeni kurtki słuchawki i podpięła je do komórki z zamiarem zafundowania sobie jakiejś death metalowej kołysanki. Tak, zdecydowanie zasłużyła na porządną dawkę snu - i dla jasności umysłu, i dla urody. Jak teraz o tym pomyślała, wydarzenia z festynu z pewnością wpłynął na stan jej cery, powinna więc zrobić coś, co zniweluje potencjalne szkody. W tym celu szybciutko poleciała do łazienki, nałożyła na twarz maseczkę z zielonej glinki i w zdecydowanie lepszym humorze niż uprzednio padła na łóżko, wkładając do uszu słuchawki i przymykając oczy.
Spała... a może i nie. Miała wrażenie, że ledwie co wpadła w ramiona Morfeusza, już musiała się z nich wyplątać. Krzyk. Zacisnęła zęby, zirytowana, że znowu ktoś jej w czymś przeszkodził. Cholerne Ashtown - czy jego mieszkańcy naprawdę nie mogli mordować się po cichu? Zniesmaczona i porządnie wkurzona takim rozwojem wydarzeń, poczłapała w stronę swoich gratów i wyciągnęła z nich pierwszą lepszą rzecz, która mogła pretendować do miana broni: czarną parasolkę w czaszki. Z szafki nocnej wyjęła też paralizator i wcisnęła do kieszeni, tak na wszelki wypadek. Była rozzłoszczona i nie myślała zbyt logicznie, po prostu chciała pokazać, co myśli o takim darciu mordy, a te przedmioty nadawały się idealnie do zdyscyplinowania głośnej duszyczki. Z drugiej strony, gdyby sytuacja nagle eskalowała.. cóż, nogi miała w końcu nie tylko do pokazywania.
Jak najciszej mogła, cichutko pokonała metry dzielące ją od miejsca, z którego, jak jej się wydawało, dochodził krzyk. Miała farta - a może raczej pecha. W owym pokoju blisko drzwi znajdowały się dwie odwrócone od niej kobiety, a za nimi dużo, dużo krwi, jakieś bydle, kolejny, kurwa, trup, i dziewczyna wymachująca nożem.
- Do chuja wieloryba - tak jej się wymsknęło, przez co zapewne zwróciła na siebie uwagę zgromadzonych w pokoju. Od razu oczywiście przyjęła bojową postawę z tą swoją arcygroźną parasolką i dodała:
- Nie mam pojęcia, co tu się dzieje i w nosie to mam, ale zróbcie tylko jeden podejrzany ruch, a wsadzę wam tę parasolkę w dupę. - Nie weszła do pokoju, stała przed nim, w zielonej maseczce, o której kompletnie zapomniała i w koszmarnie kusym stroju, gotowa w każdej chwili zwiać tam, gdzie pieprz rośnie. Na razie miała tylko nadzieję, że sytuacja się uspokoi, odsiecz nadejdzie - bo z pewnością nie tylko ona słyszała ten wrzask - i będzie mogła w końcu odpocząć od tego całego wariatkowa. Albo przynajmniej kogoś porządnie sponiewierać, to też byłoby przyjemne zakończenie tego wspaniałego dnia.
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t140-sherry-sawyer
Gregory Joshi
Gregory Joshi
Gregory Joshi

Wiek : 26
Wzrost | Waga : 188 cm | 80kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Na razie dobrze

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyPon Wrz 02, 2019 1:39 am

Nie można zaprzeczyć, że to było zadziwiająco intensywne popołudnie. Praca dziennikarza pozwala widzieć wiele rzeczy, od katastrof naturalnych do morderstw, ale nawet widząc powodzie, tornada i trzęsienia ziemi, nie widział takiego, co by rozrywało ziemię i wyrzucało z siebie popiół. Zdjęcia na szczęście miał na szybko zrobione i udało mu się dostać do pensjonatu razem z grupką innych ludzi, więc chyba nie było tak źle. Nie raz zdarzało mu się uciekać, więc aż tak się nie przemęczył, chociaż nie można zaprzeczyć, że było dość ciepło, więc się trochę spocił. Po tym jak razem z wszystkimi którym udało sie dostać do Pinrpeak , podświadomie starał się nie zwracać za bardzo uwagi, notując to co widzi i po kryjomu robił zdjęcia zza ludzi. Wszystko dokumentował, od przemówienia, jak domyślał sie, zarządcy pensjonatu, przez strasz malujący się na twarzach osób, do incydentu z tym umierającym człowiekiem. W swoim życiu widział już kilka zwłok, dokumentując morderstwa, ale widok ciała pokrytego tą wydzieliną, wzbudził w nim pewne obrzydzenie i aż się zachwiał, rozmazując zdjęcie które robił w tamtym momencie.
Wydał z siebie takie cyknięcie językiem, i zrobił nowe zdjęcie. Gdy cała sytuacja się uspokoiła, postanowił, że przejdzie się po budynku, z nadzieją, że może zobaczy coś przez okna, cokolwiek co by mogło wytłumaczyć całą tą sytuację a tym bardziej tego człowieka co przed chwilą zmarł w holu głównym. Nie licząc całej tej paniki i tragizmu ich sytuacji, to było jak zbawienie dla Greg'a. Nudny wyjazd na festyn w jakiejś dziurze przerodził sie w świetny temat na artykuł a zdjęcia będą wspaniałe, popękana ziemia wygladająca jak wrota do piekieł, wszechobecna panika, człowiek pokryty dziwną ropą, świetne. Już zaczął nawet rozmyślać nad tytułem artykułu i jak na razie najbardziej mu się spodobał "Ashtown in ashes", absolutnie genialne. Możliwe, że nie powinien być tak zafascynowany rozwojem zdarzeń, ale nic nie mógł na to poradzić, był w końcu tylko biednym dziennikarzem który potrzebował tematów na artykuły, nie można obwinić człowieka o wykonywanie pracy.
Z jego rozmyślań o tym, jak dobry będzie jego artykuł w gazecie i jak dobrze tam bedzie wyglądać, wyrwał go oguszający krzyk, który obudziłby nawet zmarłego. Dochodził on najprawdopodobniej z jednego z pokoi i w tym też kierunku wyruszył. Gdy skręcił w korytarz wzdłuż którego były usytuowane pokoje, przywitał go niesamowity widok. Nie często widzi się blondynę na korytarzu pensjonatu, ubraną w dość kusy strój, z zieloną maseczką na twarzy, celującą w kogoś czarną parasolką w czaszki. Starał się nie roześmiać i nie zrobić jej zdjęcia, ale nie było to ważne dla jego przyszłego, niesamowitego artykułu, więc podszedł po cichu za nią, nie zwracając na siebie uwagi, zajrzał do pokoju. To była scena jak z obrazu, dziewczyna z nożem, kobieta, pies, krew. Świetnie. Zza ramienia dziewczyny stojącej w korytarzu zrobił zdjęcie wnętrza pokoju. Niestety musiał przez przypadek włączyć flash, przy ostatnich zdjęciach, wiec cały pokój na ułamek sekundy rozświetliło białe światło.
- Kurwa...- skomentował pod nosem i szybko wyłączył flasha i zrobił w mgnieniu oka zrobił nowe, które nie było prześwietlone, jak gdyby nigdy nic. Wszystko to stało się bardzo szybko, bo jest to coś co robił nie raz, nie dwa. Wrzucił aparat do torby.
- Okej, to teraz, co do kurwy się tu dzieje, ludzie ledwo się rozeszli i już się mordują, apokalipsa jeszcze na dobre się nie zaczęła- skomentował na tyle głosno, zeby każdy go usłyszał i żeby ew przestali. Miał już zdjecie, wiec mógł pomóc ogarniać sytuację.
- Nie sądzicie, że to nie jest zbytnio dobry moment na to wszystko? Wypadało by pomóc osobie która krwawi, nie potrzebujemy tu kolejnego trupa- powiedział pewnie, chociaż nie wszedł do pokoju i w każdej sekundzie był gotów spierdalać, gdyby ktokolwiek był agresorem, uznał, że warto zaatakować też Greg'a.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wiek : 1
Punkty doświadczenia : 0

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyWto Wrz 03, 2019 6:13 pm

Gdy tylko pies rzucił się na mężczyznę, zaczął się chaos. Prowodyrka całej sytuacji wraz z córką zaczęły przenikliwie krzyczeć, tworząc masakryczną dla uszu muzykę, której prowadzący głos przejął jednak mężczyzna. Krzyczał, charczał i miotał się szaleńczo, dopóki pies nie zadał ostatecznego ciosu, który zakończył żywot człowieka. Zwierzę jak i martwy mężczyzna zostali wymalowani czerwoną krwią, która wciąż sączyła się z szyi i twarzy zmarłego. Jeżeli ktoś chciałby rozpoznać go po twarzy mógłby porównać to z próbą złożenia w kupę dokumentu przepuszczonego przez niszczarkę. Ktoś krzyczał, żeby Evelyn zabrała psa, ktoś inny wybiegł z pokoju wołając pomocy i szturchając przy tym właścicielkę psa. Gdy wreszcie nastała cisza, a pies spokojnie wrócił do swojej pani, córka zabitego wydała z siebie dziwny dźwięk po czym zwymiotowała na podłogę, a jej matka straciła równowagę, oparła się o ścianę i zsunęła się po niej.
Przeraźliwe krzyki nie mogły zostać niezauważone, toteż po chwili w pokoju stanął właściciel całego przybytku, Aaron.

AARON HENDERSON

Gdy usłyszał krzyki chciał je z początku zignorować. To nie były pierwsze i ostatnie krzyki, jakie mieli zapewne słyszeć. Uznał, że to zapewne ktoś się czegoś wystraszył, jakaś histeryczka i tyle. Po chwili jednak dobiegł do niego jakiś mężczyzna, który krzyczał do niego o ataku psa w pokoju.
Atak psa w jego hotelu? Musiał sprawdzić co się dzieję. Szybko pobiegł do wskazanego pokoju. Nie musiał wiedzieć, o który pokój chodzi, doskonale słyszał krzyki, dodatkowo drzwi były otwarte na ościerz a przed nimi stali Sherry, wymachująca parasolką oraz mężczyzna, w którym Aaron rozpoznał dziennikarza. Chłopak zdążył zobaczyć błysk flesza i cicho zaklął podobnie jak Gregory, który właśnie chował aparat i zaczął coś mówić do osób, które znajdowały się w pokoju.
Nie wszedł do środka, stanął na przeciwko otwartych drzwi obok pozostałej dwójki i wpatrywał się w masakryczną scenę. Po chwili mijającej całą wieczność wszedł do środka i nachylił się nad martwym mężczyzną. Widział, że jest martwy, jednak mimo to dotknął opuszkami palców puls na zakrwawionej szyi. Oczywiście nic nie wyczuł. Wstał i spojrzał na Evelyn, obok której grzecznie siedział pies. Nie uległo jego spojrzeniu, że dziewczyna trzyma w ręce nóż.
- Co tu się odjebało? - zapytał siląc się na spokój. Nie wiedział przecież, czy dziewczyna nie zechce go zaatakować. Nie wiedział również, że już wcześniej pytano o to samo.
Nikt nie odpowiedział, widocznie ludzie wciąż byli w szoku.
- Ten pies… On się rzucił na tego faceta! - odezwała się nagle jakaś kobieta drżącym głosem. Siedziała skulona w rogu pokoju i ze strachem w oczach obserwowała psa i Evelyn. - Zagryzł go… Rozszarpał… - wydusiła cicho i zaczęła płakać.
Aaron spojrzał na Evelyn, a następnie na jej psa, który miał na sobie widoczne ślady winy. Przeciągnął ręką po włosach i głośno zaklął. Nie potrzebował dodatkowo takich kłopotów, wystarczyło, że miał tyle obcych w swoim pensjonacie, w dodatku goszczących się jak chcą i gdzie chcą. Jeszcze te zwierzęta!
- Ten pies ma stąd zniknąć. - zwrócił się do właścicielki psa lodowato spokojnym tonem. - Nie chcę, żeby ten kundel szlajał się po moim pensjonacie i zabijał ludzi. - Rozejrzał się po zgromadzonych, szukając w ich oczach aprobaty.
Nagle żona zabitego podniosła się chwiejnie i wskazując drżącym palcem na Evelyn i Beliala odezwała się:
- Tego psa trzeba zabić! I tą babę także! Zabili mojego męża! - wyrzuciła z siebie rozhisteryzowana.
- Hola, hola! - wtrącił się Aaron w słowa kobiety. - Żadnego zabijania ludzi! - zamilkł na chwilę i spojrzał na Evelyn. - Albo wywalisz tego kundla, albo zabijesz albo z nim odejdziesz. Rób co chcesz, byle bym go tu już nigdy więcej nie widział. Zrozumiano? - rzucił surowym tonem. Po czym zamyślił się na dłuższą chwilę, wpatrzony w okno, za którym wszędzie roztaczała się gęsta mgła. Westchnął ciężko, wspominając psa rodziców i zmiękł odrobinę. - W ogrodzie jest stara buda po psie moich rodziców. Zdechł zeszłego lata, ale buda i łańcuch wciąż tam są. Możesz go tam zaprowadzić i przyczepić, tak aby nie niepokoił ludzi - dodał ciszej.
Oczywiście ani Aaron, ani Evelyn, ani nawet nikt inny ze zgromadzonych nie wiedział jakie warunki panują na zewnątrz. Wszechobecna mgła skutecznie potęgowała niebezpieczeństwo czychające na każdego, kto odważy się przekroczyć próg budynku.
Powrót do góry Go down
Evelyn Griffiths
Evelyn Griffiths
Evelyn Griffiths

Wiek : 19
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Zadrapania po wewnętrznej stronie dłoni, skręcony nadgarstek

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyWto Wrz 03, 2019 8:06 pm

Jej oddech pozostawał nieregularny, unosząc gwałtownie klatkę piersiową. Mimo całego poddenerwowania trzymała jednak nóż pewnie, nie było widać choć najmniejszego drżenia jej drobnej dłoni. Jeden fałszywy ruch ze strony kobiety, jedno choćby drgnięcie i Evelyna gotowa była zatopić ostrze w jej ciele. Szyja? Brzuch? Udo? Dźgnięcie w którekolwiek z tych miejsc mogło skończyć się jednym pożądanym przez nią rezultatem - śmiercią. Czemu tak bardzo życzyła jej w tym momencie nieznajomej sama nie była pewna. Logicznie rzecz ujmując mogła winić ją za całe to zamieszanie, bez którego zarówno nastolatka, jak i pies spokojnie kontynuowali by swój odpoczynek po dniu pełnym wrażeń. Tak, być może takie argumentacji użyje później by usprawiedliwić swą żądzę mordu. W tym momencie było jej za to możliwie daleko do racjonalnego myślenia, a nóż korcił.
Kolejne osoby pojawiały się w drzwiach pokoju, rejestrowane jedynie kątem oka. Kobieta. I mężczyzna. I znów mężczyzna. Mówili, krzyczeli, chyba nawet grozili. Słowa tej pierwszej z osób zupełnie wytłumiła jej podświadomość, zmieniając je jedynie w nic nie znaczący szum. Wyglądała jednak inaczej, niż można by było się spodziewać, a jej szczególny wizerunek wystarczył by nieco odwrócić uwagę Evelyn od dotychczasowego celu. Parasol w jej dłoniach nie wyglądał zbyt groźnie, ale należało mieć się na baczności i... Błysk flesza zupełnie wytrącił ją z dotychczasowego toku myślenia, a niebieskie oczy zamrugały kilkakrotnie, próbując poradzić sobie z nagłym oślepienie.
To tak jak na występach,. Zdjęcia, tak... - myślała. - Jak wtedy, gdy ludzie cieszyli się, śmiali, klaskali...
Teraz nikt już nie bił praw, nikt się nie radował gdy wchodziła do pomieszczenia. Były jedynie spojrzenia pełne litości. Słowa uznania nie dla jej ciężkiej pracy, ale umiejętności poradzenia sobie z tragedią, którą pod jej nogi rzucił los. Kłamali. Wszyscy. Przecież na dłoni widać było, że nie umiała sobie do cholery poradzić, że upływ czasu wcale nie goił ran. Mogłaby wrócić do zawodów, znów stawać na podium i przynosić do domu kolejne trofea, ale nie nawet matka nie wymagała od niej tego.Sama widziała, jak zniszczona została osoba jej córki, ile pęknięć powstało na masce perfekcji. Nie chciała już widzieć swej nieidealnej dziewczynki w świetle jupiterów. Nikt nie chciał.
Nie tylko żona zmarłego osunęła się na podłogę - Evelyn również upadła, wrzucając na oślep do plecaka trzymane ostrze. Przyciągnęła do siebie za obrożę wiernie siedzące przy jej boku zwierzę, zupełnie nie przejmując się pokrywającą je posoką. Oczy zaszkliły jej się od łez.
- Chciał mnie skrzywdzić! Chciał mnie zabrać, jak tamten! - jedna z dłoni, kurczowo ściskająca umorusaną krwią sierść psa, złapała za materiał noszonej na szyi chusty. Jego przesunięcie poskutkowało okazaniem światu szramy ciągnącej się z boku szyi dziewczyny. Jeśli ktokolwiek z miejscowych nie rozpoznał jej jeszcze, to teraz mieli zdecydowanie dobrą okazję, wszak jeszcze niecały rok temu jej historia odbiła się echem przez cały kraj. Nawet jeśli trenowała nieraz poza miastem i daleko od niego zdobywała tytuły, to jednak jej przeszłość nieodzownie związana była z Ashtown. Stanowiła dla nich dumę, a później razem z jej rodzicami przeżywali koszmar uprowadzenia młodej Griffiths.
- Zamknijcie nas gdzieś - w składziku, piwnicy, gdziekolwiek! Chociaż do momentu, gdy mgła opadnie... Będę z nim siedzieć, założę mu kaganiec, zrobię wszystko...
Ostatnie słowa były już trudne do zrozumienia, gdy błagania zniekształcał wyraźnie trudny do powstrzymania szloch. Nikt kto nie był obecny w pokoju nie mógł podejrzewać, że jeszcze niedawno butnie stawiała czoła matce, prezentując stanowczość nietypową dla swego wieku. Teraz wyglądała raczej jak mała dziewczynka, którą ktoś skrzywdził o jeden raz za dużo, odbierając całkowicie wiarę w dorosłych.
Czy bała się odejść z psem, ba, wyprowadzić go choćby na zewnątrz? Sama nie była pewna, ale spoglądając w mgłę jej serce wypełniało to samo uczucie, co podczas szaleńczego biegu. Wówczas kazało jej zatrzymać się, a teraz dla odmiany kusiło do opuszczenia bezpiecznych murów i wybrania się na przechadzkę po okolicy. Znała je dobrze, czasem wracało do niej gdy czekając na pociąg stała blisko torów lub wpatrywała się w wyposażony w niszczarkę odpadów zlew kuchenny. Tej jednej pieśni nie mogła słuchać, nieważne jak kusząca by nie była.
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t171-evelyn-griffiths
Sherry Sawyer
Sherry Sawyer
Sherry Sawyer

Wiek : 22
Wzrost | Waga : 174 cm, 62 kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Dramat, panie i panowie, dramat - złamała paznokieć!

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyWto Wrz 03, 2019 9:20 pm

Stała tak sobie dzielnie, dzierżąc w dłoni wysokopoziomową broń, gotowa, by zadać w każdej chwili ostateczny cios, gdy nagle błysk flesza odwrócił jej uwagę od uroczej scenki rodzajowej. Zmarszczyła brwi i zapominając o koszmarze z pokoju numer dwa, spięła się cała jak kot, choć tylko wewnętrznie, a jej myśli zaczęły biec całkiem innym torem. Miała szczerą nadzieje, że nie było jej widać na tym zdjęciu. Cholera jasna, naprawdę musiał się tu przyplątać paparazzi, w momencie, gdy była ubrana w jakieś niewyjściowe fatałaszki, miała nieuczesane włosy, buźkę nieskalaną makijażem... chwilunia.
O.W. Mordę. Jeża.
Nie mogła uwierzyć, że zapomniała pozbyć się maseczki przed opuszczeniem swojego uroczego lokum. Naprawdę, w obecnym momencie nie wyobrażała sobie, że mogłoby być gorzej. Już śmierć byłaby lepsza! A tak musiała znosić nagły atak panicznych myśli i wrażenie, że wszyscy się na nią patrzą i lada moment wybuchną pogardliwym śmiechem. Że zaczną wytykać ją palcami i omijać szerokim łukiem...
Próbowała racjonalizować tę sytuację, że to w końcu nic strasznego, każda dziewoja korzysta raz na jakiś czas z naturalnych sposobów wspomagających urodę. Na niewiele się to jednak zdawało, a jej poziom zażenowania i paniki rósł do niebotycznych rozmiarów, za nic mając próby unormowania go. Jakby tego było mało, do miksu nieprzyjemnych odczuć dołączył gniew, który aż prosił się o rozładowanie na najbliższym, ludzko-podobnym obiekcie. Najlepiej obiekcie-sprawcy tego całego wewnętrznego ambarasu.
Przestając zwracać całkowicie uwagę na sytuacje w pokoju w momencie, gdy do rzeźni wszedł Aaron, odwróciła się szybko w stronę aparaciarza i natychmiastowo uderzyła go końcem parasolki w rejony krocza, wolną ręką sięgając w tym czasie po paralizator. Korzystając z kilku sekund przewagi, jakie dało jej zaskoczenie, złapała za pasek torby sportowej i szarpnęła, zrzucając ją z ramienia chłopaka. Nie chciała ryzykować, że ten zaraz sprzeda jej gonga, odskoczyła więc w bok, oddalając się nieco od wejścia do mordowni. W wyciągniętej ręce wciąż trzymała paralizator, co w zamierzeniu miało odstraszyć typeczka od wywinięcia jakiegoś niecnego numeru.
- Spokojnie - Nie spuszczając z niego wzroku, przełożyła torbę przez ramię. - Nie interesują mnie twoje rzeczy, zaraz ci je oddam. Jednak nie mogę pozwolić, by to zdjęcie... ze mną... gdziekolwiek wyciekło. - Nie miała pewności, czy w ogóle została na nim uchwycona, ale wolała teraz działać, niż później żałować. - Okej? Mogę je po prostu obejrzeć? - Nie siliła się nawet na uśmiech, stonowała jednak nieco wyraz twarzy, by nie wyglądać jak jakiś niskobudżetowy, upadły anioł zemsty. - Aaronowi też by się nie spodobało, gdyby dowiedział się, że świat ujrzy, co się zadziało w jego pensjonacie... - Dodała ciszej i czekała na pozwolenie. Oczywiście, nawet gdyby go nie dostała, zrobiłaby swoje, ale tak chyba jakoś odezwały się w niej nagle dobre maniery.
Rodzice byliby dumni!
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t140-sherry-sawyer
Keith van den Heen
Keith van den Heen
Keith van den Heen

Wiek : 26
Wzrost | Waga : 181 cm / 83 kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Zaje! Takie katastrofy to codziennie poproszę!

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptySro Wrz 04, 2019 1:47 pm

Skoro Heath i Georgia celowały w noszenie łóżek i leżaków do świetlicy, Keith stwierdził, że trzeba zacząć wnosić je również do pokojów na piętrze. Robiło się późno, ludzie z pewnością chcieli odpocząć, choć większość z pewnością będzie miała problemy ze zmrużeniem oka, po dzisiejszych atrakcjach. Gdy Keith przestał obracać się w obrębie dzikich miauków kota, zaczął rejestrować inne dźwięki. Na zewnątrz na pierwszy plan przebijało się wycie psów z pobliskiego schroniska dla zwierząt. Czworonogi musiały być przerażone, ale trafiały się również skowyty bólu. Dodatkowe utrudnienie dla tych, którzy mieliby wybrać sen. No ale mniejsza z tym. Łóżka i tak trzeba było zanieść.

Grupka ludzi kłębiąca się pod jednym z pokojów i rozgardiasz zaciekawiły go. Raczej nie spontaniczna impreza integracyjna, może jakieś wieści o tym co się tak naprawdę odpierdoliło na zewnątrz? Keith nie miał telefonu, toteż jego pierwsza myśl kierowała się ku możliwości powrotu łączności z siecią komórkową i burzliwą dyskusję zgromadzonych ludzie w room #3 nad info wziętymi z sieci.
Odruchowo z łóżkami i naręczem leżaków skierował się zatem tam.
- Jeszcze parę kursów i będzie szlus - rzucił do Aarona przecisnąwszy się do środka. - Przy okazji... wypuściłem kota, bo już nie szło wytrzymać tego darcia japy. - Obrócił się akcentując tym, iż zwraca się do ogółu, a nie tylko syna właściciela pensjonatu. - Jedna lala ma tu psa, więc może jak ktoś ją zobaczy da cynk by założyła mu choć kaganiec... - ostatnie słowa wypowiedział już patrząc na zakrwawionego dobermana, oraz ciało mężczyzny bez twarzy leżące na podłodze. Ogólnie mówił, już widząc co tu zaszło, jakby z rozpędu. Mózg kreował wypowiedź, uciekając od faktów jakie przyjmował za pośrednictwem oczu.
- Co tu się kurwa... - dorzucił puszczając polówki i leżaki, prócz jednego, który mocniej ujął w zaciśnięta kurczowo dłoń.

Złożony leżak raczej ciężko byłoby zakwalifikować jako substytut broni. Z drugiej strony był to jednak przedmiot, którym można solidnie przyłożyć.
- Ma ktoś pistolet? - spytał na głos, bo średnio uśmiechało mu się iść na dobermana z leżakiem w ręku, nawet jak widać było, że się przed tym nie zawaha. - Trzbaby zastrzelić tego kundla.
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t85-keith-van-den-heen
Gregory Joshi
Gregory Joshi
Gregory Joshi

Wiek : 26
Wzrost | Waga : 188 cm | 80kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Na razie dobrze

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptySro Wrz 04, 2019 2:59 pm

Po zrobieniu zdjęcia od razu próbował odtworzyć w myślach, co sie stało w tym pomieszczeniu. Dziewczyna z psem, kobieta, mężczyzna zaatakowany chwilę wcześniej przez psa. Czy facet zaatakował pierwszy i pies bronił właścicielkę? czy ona kazała psu zaatakować? czy pies może zrobił to sam z siebie? może ma wściekliznę? Już podświadomie próbował uporządkować zdarzenia i ładnie ująć je w słowa. Jego mózg pracował na wysokich obrotach, do momentu. Poczuł nagły ból krocza.
- Co do kurwy...
Po czym poczuł szarpnięcie i w kilka sekund, jego torba już nie była na jego ramieniu. Z jedną ręką na kroczu i lekko schylony obrócił się w strony sprawczyni. Jego torba była w dłoni tej dziwnie wyglądającej dziewczyny, o której obecności praktycznie zapomniał, skupiając się na wnętrzu pokoju. Pierwsza myśl: Aparat. Był w torbie. Mógł zostać okradziony z pieniędzy, dokumentów czy telefonu, ale jego aparatu sie do cholery nie rusza. Poczuł jak krew napływa mu do dłoni i twarzy, gotowy w każdym momencie wyrwać torbę z powrotem, jednak trochę ochłonął, widzą paralizator w ręce dziewczyny. Popatrzył na nią z złością w oczach.
- Co do cholery. Po pierwsze, nikt nie ma prawa ruszać mojego aparatu, zwłaszcza jak nagle mi zostaje zabrany.- Powiedział, przez zaciśnięte zęby. Cały czas ją obserwując, żeby nie spierdoliła gdzieś z jego rzeczami.
- Po drugie na chuj ci oglądać zdjecie tego, co przed chwilą sama widziałaś w pokoju? Jakie kurwa zdjecie z tobą? Po jakiego chuja miałbym robić zdjęcie ciebie. Nie jesteś jebanym pępkiem świata, są ciekawsze rzeczy do fotografowania.- Dodał już normalnie, chociaż nadal zły.- Zignorował ostatnie jej słowa. Teraz najważniejsze było odzyskanie torby. Nawet zignorował co mówili właściciel pensjonatu i jakiś facet, który się pojawił się łóżkami polowymi.
- Słuchaj, mogę ci pokazać to zdjęcie, ale tylko jak dostanę torbę z powrotem. Więc może odłóż broń, podaj mi torbę i zróbmy to na spokojnie, nie chcę, żeby moje rzeczy ucierpiały.- Dodał po uspokojeniu się, bo nie mógł sobie pozwolić, żeby się przestraszyła czy coś, widać było, że coś z nią nie tak.
Powrót do góry Go down
Sherry Sawyer
Sherry Sawyer
Sherry Sawyer

Wiek : 22
Wzrost | Waga : 174 cm, 62 kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Dramat, panie i panowie, dramat - złamała paznokieć!

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptySro Wrz 04, 2019 7:02 pm

Sława z pewnością była przyjemna, ale miała również swoje wady - jak z resztą każda inna rzecz na tym ziemskim padole łez. Najgorsza była konieczność znoszenia obecności paparazzi, mających niesamowitą zdolność wyłapywania Sherry w tłumie, gdy nie miała jak się bronić i wyglądała jak pół dupy zza krzaka. Z początku było ciężko, ale z czasem nauczyła się zachowywać idealny wizerunek wszędzie, gdzie tylko stawiała stopę, ba, nawet we własnym domu zwykła wyglądać idealnie. Każdy odskakujący blond kosmyk czy minimalny uraz paznokcia natychmiastowo przywoływał szkolne demony, dlatego tak bardzo starała się, by jej prezencja zawsze wzbudzała aprobatę. Choć takie powody dla większości ludzi były pewnie błahe i dawały jej miano próżnej dramy lamy, dla niej zdecydowanie nie były to przelewki, a problemy wagi światowej. Dlatego też sytuacja ze zdjęciem zbudziła drzemiącą w jej piersi bestie, która i tak wciąż nie pokazała, na co ją było stać. Z perspektywy Sherry sprawę można było rozwiązać prosto, tylko ta dziennikarska hiena wszystko niepotrzebnie utrudniała.
- Po co? - otworzyła nieco szerzej oczy, słuchając wypowiedzi typka. Czy ona się przesłyszała? Czy naprawdę nie wiedział, że była gwiazdą tego całego festynu, ba, jej kariera muzyczna rozwijała się w naprawdę prężnym tempie i lada chwila, a będzie występować na cholernej Coachelli? - W kulki sobie lecisz? Ashtown miało szczęście, że zechciałam zaszczycić je swoją obecnością, takiej gwiazdy nie będzie miało okazji gościć prawdopodobnie nigdy więcej. - Chociaż mówiła lekceważącym i aroganckim tonem, podświadomie czuła, że to wszystko bujdy. A ta świadomość działała na nią jak płachta na byka.
Cholerne Ashtown z tymi swoimi cholernymi mieszkańcami.
- Nie. - Przestało być po niej widać, że jest zirytowana - aktualnie wydawała się tylko zimna i nieprzystępna, jak jakaś lodowa rzeźba. - Stój gdzie stoisz, sama obejrzę te zdjęcia. Nic ci z aparatem czy torbą nie zrobię, zluzuj poślady. Zaraz będzie po wszystkim i będziemy mogli dać sobie tulaska na zgodę. - Mówiąc to i nie spuszczając z niego wzroku, wolną ręką otworzyła torbę i rozpoczęła sesyjkę macania w poszukiwaniu aparaciku. - Jeden fałszywy ruch i zepsuje ci tę zabawkę. - Stwierdzając, że to wystarczy, by nie chciał się na nią rzucić, włączyła urządzenie i zaczęła przeglądać galerię.
Typek zdążył uwiecznić krwawą akcje na dwóch zdjęciach - na jednym, niestety, było widać kawałek jej sylwetki. Usunęła więc zdjęcie i tyle, po krzyku, mogła stąd spadać. Znaczy, prawie, bo jeszcze pozostawała kwestia dziewczyny z nożem i jej piekielnego ogara.
Włożyła aparat do torby i odsunęła się, zmierzając w stronę wesołego zgromadzenia w pokoju numer trzy. Na odchodne rzuciła jeszcze do typka: - Pamiętaj, nie robisz mi żadnych zdjęć bez mojej zgody, nie chce mi się łazić po sądach. - Przy progu złapała jeszcze upuszczoną wcześniej parasolkę i wytężyła szare komórki, by ogarnąć kolejną sprawę.
- Hola hola, nie zabijajmy psa za to, że wykonywał swoje zadanie. Z tego co usłyszałam, ten mężczyzna zaatakował... - machnęła w stronę dziewczyny z nożem - nic więc dziwnego, że bronił właścicielki. - Nie wydawało jej się, żeby nożowniczka kłamała, nie mogła jednak wykluczyć, że basior mógł być z natury agresywny, dlatego nie chciała ryzykować ugryzieniem czy całkiem dosłowną stratą twarzy i sensowna wydawała się opcja z odizolowaniem pieska. Z drugiej strony psisko zdawało się być niezłym obrońcą i byłoby niezmiernie miło, gdyby udało się zdobyć zaufanie jego właścicielki, która w zamian nakazałaby zwierzakowi chronić również i Sherry.
Zerknęła na dziewczynę, posyłając jej całkiem przyjazne, wpół współczujące spojrzenie. - Masz ze sobą kaganiec, tak? To by wiele ułatwiło. - Spojrzała na Aarona. - Czy to nie wystarcza? Naprawdę trzeba go jeszcze dodatkowo wyrzucać na dwór? I ją? Nie wiemy, czy na zewnątrz jest bezpiecznie. A nie chcemy przecież więcej śmierci...
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t140-sherry-sawyer
Valerie van den Brand
Valerie van den Brand
Valerie van den Brand

Wiek : 19
Wzrost | Waga : 159/52
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Poddenerwowana

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptySro Wrz 04, 2019 11:51 pm

... I tak Valerie wychyliła się przez drzwi pokoju drugiego, bez skrępowania wyglądała na korytarz, patrzyła na wszystkich gromadzących się pod drzwiami pomieszczenia zwanego pokojem trzecim, teraz już miejsca zbrodni. No i dostrzegła też Aarona, miała w końcu do niego sprawę, ale o tym za chwilę. W pierwszej chwili, nawet dość niewinnie przyglądała się wszystkim, słowa Keitha dotyczące zdobycia pistoletu przyśpieszyły rytm jej serca. - Kim są ci ludzie? Co się tutaj do cholery dzieje? - Może i wytatuowany mężczyzna przykładał się do pomocy innym, nosił te całe polowe łóżka, to dalej, wspomnienie o pistolecie było przynajmniej dziwne, dopóki nie usłyszała więcej.- Zastrzelić kundla? - Zmrużyła oczy, tak jakby przeprowadzała najtrudniejsze równanie matematyczne w swojej głowie. Odruchowo wysunęła się z pokoju zamykając za sobą delikatnie drzwi. Mężczyzna był w stanie przecisnąć się tam, do środka z łóżkami, tak też Brand wystarczyło, że stanie z boku, z tyłu, wtedy, po dokładniejszym rozpoznaniu sytuacji zaczęła kojarzyć wszystko to co słyszała do tej pory. Wydawało się jej, że to panika, blef, głupota, a jednak było inaczej, coś się stało, mężczyzna leżał w kałuży własnej krwi, pies z zakrwawionym pyskiem też gdzieś się tu kręcił, właścicielka wykręcała się... Motłoch okropny. Valerie stanęła po drugiej stronie korytarza.- Ooooh. - Było to słychać, zakryła wtedy usta obiema dłońmi, dokładnie tak jakby chciała uciszyć samą siebie. Teraz to spanikowała. - O-on... On nie żyje? - Rozejrzała się po wszystkich, ponownie zakrywając usta ręką. Obserwowała, blondynka i hindus zdawali się najmniej przejmować całym zajściem. Tam do cholery zginął człowiek a oni co?

W tej chwili Val nie widziała dobrego rozwiązania, może i była zołzą ale czy zabicie psa było dobrym rozwiązaniem? To pewnie kwestia właścicielki która wyraźnie zwariowała... Chociaż, jeszcze nie potrafiła powiedzieć skąd, kojarzyła skądś tą buźkę, pewnie z telewizji, w tej chwili zbyt zajęta była myśleniem o wielu innych sprawach by skojarzyć ją jako sławną uprowadzoną. - Aaronie. C-co zamierzacie z tym zrobić? T-trzeba chyba wezwać policję. - Co z tego, że za oknem padał jakiś radioaktywny śnieg, czy wulkaniczny popiół, ktoś musiał przeprowadzić śledztwo jak było, ktoś musiał osądzić sprawców i wydać wyrok, przynajmniej czasowy do faktycznego osądu. - G-gdzieś tutaj chyba kręcił się jakiś policjant... M-może powinieneś po niego pójść? - Spojrzała na Aarona nim ten opuścił wszystkich, o ile to zrobił. Była poddenerwowana, ale szok spowodowany widokiem, ponownym wręcz, po częściowym uspokojeniu sprawił, że trudno było jej unikać jąkania, zwłaszcza teraz. - No i... Mój kolega, Joe, mamy coś przeciwbólowego? Chyba z nim gorzej. Zapłaciliśmy za pokoje, do cholery... - Jej głos, zwłaszcza w ostatnich słowach, nie tyle co się łamał, brzmiał na rozklejający się, może i ciut zdesperowany.
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t180-valerie-van-den-brand
Gregory Joshi
Gregory Joshi
Gregory Joshi

Wiek : 26
Wzrost | Waga : 188 cm | 80kg
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Na razie dobrze

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyCzw Wrz 05, 2019 12:31 am

Greg może nie był w najlepszym nastroju i w pełni logicznego myślenia, ale nie był głupi. Wolał poświęcić jedno zdjęcie, a nie cały aparat, bo patrząc na to jak ta wariatka wyglądała, byłaby zdolna do zniszczenia jego własności. Z bólem patrzył jak dziewczę nieudolnie klika coś na profesjonalnym aparacie i myślał, że będzie musiał wyczyścić aparat, bo pewnie jeszcze podotykała wszędzie, łącznie z szklanymi elementami, swoimi tłustymi paluchami. Cieszył się chociaż, że obiektyw miał zamknięcie, bo jakby dotknęła soczewki swoimi paluchami, to prędzej czy później by ją zajebał. Na szczęście po chwili był koniec, dziewczyna zapewne zrobiła co chciała, odłożyła torbę i podeszła do reszty ludzi. Greg szybko podszedł do swojej torby, przerzucił ją na ukos przez ramię, żeby nie można było jej wyrwać mu i wyjął aparat. Z torby i dokładnie go obejrzał. Wszystkie przyciski, czy nic nie zarysowała, czy nic nie jest poluzowane, przetarł wszystkie łatwe do zabrudzenia części i odpalił aparat, żeby sprawdzić czy nic mu nie poprzestawiała w ustawieniach.
- Jebana, zapatrzona w siebie gwiazdeczka. W dupie mam to jebane miejsce a tym bardziej jakąś nieznaną piosenkareczkę, pierdolone pępki świata, arogancka szmata, a szef się kurwa dziwił, że nie chciałem zajmować sie żadnym tematem o gwiazdach i innych takich, trupy i ofiary katastrof nie pierdolą tyle. Może i dobrze, że Ashtown nie będzie miało okazji gościć takiej gwiazdy nigdy wiecej, przynajmniej coś dobrego przytrafi się temu miejscu.- Gadał do siebie sprawdzając aparat. Po skończeniu przejrzał jakie zdjęcie usunęła. Oczywiście, że musiało to być to dobre. Kurwa mać, teraz nawet nie miał okazji zrobić drugiego, bo za dużo ludzi się zebrało i są za bardzo przejęci tym wszystkim.
- I kto do cholery mówi "W kulki sobie lecisz" w dzisiejszych czasach- Dodał na koniec, podchodząc z powrotem do grupy i chowając aparat stając jak najdalej od wariatki z zieloną twarzą. Wyjał za to notatnik i zapisywał mniej więcej co sie dzieje, wypisujac najważniejsze fakty, ale pisał na tyle niewyraźnie, żeby tylko on mógł to rozczytać. Zauważył, też, że doszła do wesołej gromadki kolejna osoba. Dziewczyna, którą jest pewien, że widział na festynie. Tak, na pewno, łaziła z facetem z kamerą i gadała z ludźmi, więc prawie na pewno była to jakaś dziennikarka. Wysłuchał co mówiła i spojrzał na swoją torbę, w której miał środku przeciwbólowe na jego głowę. Szybko myślał, Joe? kto to, zaraz, czy to nie był ten umierajacy facet z holu? oni chcą go jeszcze odratować? przecież jest prawie całkiem stracony. Popatrzył na torbę znowu i zadecydował. Nie wiadomo jak długo tu będą, wiec wolał zostawić środku przeciwbólowe dla siebie, albo chociaż dla kogoś kto będzie miał szansę przetrwać. Stał więc cicho. Nie wtrącał się też w dyskusję o sytuacji wewnątrz pokoju #3, patrząc jak się rozwinie.
Powrót do góry Go down
Valerie van den Brand
Valerie van den Brand
Valerie van den Brand

Wiek : 19
Wzrost | Waga : 159/52
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Poddenerwowana

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyCzw Wrz 05, 2019 12:51 am

Aaron Henderson napisał:
Był mocno wkurwiony całą tą sytuacją i najchętniej wywaliłby ich wszystkich. W tym momencie nie interesowało go, czy ktoś zapłacił za pobyt, czy był jednym z tych co na krzywy ryj spali w JEGO pensjonacie.
Zmierzył dziewczynę wzrokiem. Jeszcze miała czelność wydawać mu polecenia.
- Na dole jest lekarka. - odparł surowo - Ma apteczkę, tam na pewno jest coś przeciwbólowego. - albo i nie ma? W końcu to zwykła samochodowa apteczka, której zawartość w przypadku zagrożenia jest gówno warta.

Nie ukrywała swojego wzburzenia, westchnięcie któremu towarzyszyła naburmuszona mina jasno dawała do zrozumienia, że oboje w obecnej chwili nie są w najlepszym stanie do prowadzenia rozmów, czy kłótni. Wszelka życzliwość, możliwe, że i sympatia w obecnej chwili nie miała żadnej wartości, w teorii, bo tak naprawdę to właśnie na niej wszyscy powinni obecnie polegać. Życzliwości której każdemu brakowało, wróg był gdzie indziej, a wszyscy, w tym i Valerie dostrzegali ich pośród siebie, w pewnym tego słowa znaczeniu. Każde z nich było wilkiem. Brand również mogła takowym być, wystarczyło zabrać kamerę z pokoju i nakręcić to wszystko. Wszyscy mieliby tutaj kłopoty, każda jedna osoba, nie tylko z powodu braku udzielenia pomocy, ale i pasywnego przyzwolenia na morderstwo, bo inaczej nie można było tego nazwać. Valerie jednak, ceniła relację z przyjacielem, był ważniejszy, jak mało co, od sensacji i reportażu. Możliwe, że była to kwestia ich wspólnego pochodzenia z niewielkiej miejscowości w której mieszkało ledwie kilka rodzin.

No i był, ten hinduski typek, straszliwie wulgarny jak na jej gust. Nie mniej doskonale rozumiała skąd pochodzi, kamera, drogi sprzęt, bez tego drogiego sprzętu nie dało się pracować. Ot, aparat również się zaliczał do sprzętu który wart był więcej dla repo-lub fotoreporterów. Valerie zwróciła mniejszą już uwagę na Gregoriego, też jakiś pismak, przynajmniej jedno już ich łączyło. Zdawała sobie doskonale sprawę z wagi słów Aarona, on miał ostatecznie zdanie, no i rządził, mógł wszystko, apteczka, hol... Wszystko było jasne. To właśnie tam musiała się udać, ale i tak... Szanse były nikłe, nie myślała o tym, jak totalny pustak, mimo, że wiedziała co w apteczce się znajduje, tak to czasem jest gdy pomyśli się zbyt wolno, a zadziała zbyt szybko. Masz ci los.

Nie zostało jej już nic innego jak spokojnie oddalić się od zgromadzenia, licząc, że nikt nie zajmie jej łóżka i pokoju podczas nieobecności. Chciała znaleźć i Hewitta, który nie wyglądał dobrze już jak wszedł do pokoju, a później, tylko gorzej jak rany zaczęły przybierać faktyczne kształty, no i tą całą lekarkę o której mówił syn właściciela. Cóż za noc... Z chwili na chwilę, było coraz gorzej, nikt nie wiedział co przyniesie świt.

Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t180-valerie-van-den-brand
Valerie van den Brand
Valerie van den Brand
Valerie van den Brand

Wiek : 19
Wzrost | Waga : 159/52
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Poddenerwowana

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyCzw Wrz 05, 2019 10:25 pm

W taki oto sposób zdenerwowana i zbyta, niemal dwukrotnie, Valerie wróciła na piętro gdzie cuda działy się dalej. Mówi się, że wystarczy postawić kilka osób w jednym pomieszczeniu i obserwować. Kwestia czasu kiedy zaczną się zabijać. Tak właśnie czuła się w tym pensjonacie, do pierwszego zgonu już doszło, kolejne... Mogły być jedynie kwestią czasu. Bardzo by tego nie chciała, zważywszy na to, że jeszcze nie doszła do siebie po tym co widziała w pokoju numer trzy. Musiała zachować zimną krew, nawet jeżeli to co się w tym pomieszczeniu działo, wykraczało poza zwyczajne pojmowanie dnia codziennego. Musiała być, bądź udawać, jak inni, ale czy oni rzeczywiście się tym nie przejmowali? Cholera jedna wie. Dziewczyna weszła po schodach, tłumek z pod pokoju nie zniknął, nic w tym dziwnego. Zbyt duże zamieszanie, zbyt mało czasu. Była na dole kilka minut, odgłosy rozmów wciąż rozchodziły się po okolicy i nie pozostawiały wątpliwości. Tej nocy nikt nie zaśnie.

Ludzie pod pokojem bardzo się nie zmienili. Wciąż były to te same osoby, wliczając tego typka od aparatu, potwora w zielonej masce którego jeszcze nie kojarzyła. No i winowajczynię zamieszania. Dziewczynę z psem, wydawała się znajoma. Dalej Valerie nie wiedziała skąd, na pewno z telewizji, ale kim była? Nie ważne, teraz liczył się najważniejszy problem wieczoru, Joe, pomijając dwa równie ważne, czyli zagryzionego faceta, oraz materiał do obróbki. Widziała, że Keith poszukiwał kogoś kto mógłby zakończyć żywot psa. Zwierzak nie był niczemu winien, bardziej właścicielka i to ona powinna ponieść karę, nie zamierzała się w to wtryniać, nie jej plac zabaw i zabawki. Jeszcze. - Czy ktoś wie gdzie są świeżę prześcieradła? Lekarka z dołu ich potrzebuje, na gwałt są potrzebne! Znaczy... Na już! - Powiedziała głośniej. Jeżeli Aaron się tutaj kręcił to pewnie by odpowiedział coś o prześcieradłach, jeśli całkiem nie odleciał do krainy własnych myśli. Hindus za to mógł się śmiać ze słów użytych przez Valerie, bo kto tak mówi w 21 wieku? Zostawała kwestia zielonego potwora w kusym stroju, Val nie rozumiała dlaczego ta jeszcze nie poszła do swojego pokoju i się nie przebrała. To byli źli ludzie.
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t180-valerie-van-den-brand
Valerie van den Brand
Valerie van den Brand
Valerie van den Brand

Wiek : 19
Wzrost | Waga : 159/52
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Poddenerwowana

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptySob Wrz 07, 2019 3:22 pm

Valerie Van den Brand napisał:
Rodzaj kości:  k6
Wynik: 4

Wyglądało na to, że wszyscy byli zbyt zajęci zamieszaniem by w ogóle zwrócić uwagę na Valerie. Nic dziwnego, aparat, zrozumiale był bardzo odciągającym urządzeniem, a już zwłaszcza jeśli znalazł się w niewłaściwych rękach. Poszukiwanie broni przez Keitha pośród ludzi, również okazywało się wystarczająco trudne. Być może nikt takowej po prostu nie miał? Brand się tym nie przejmowała, miała wystarczająco dużo na głowie, by nawet nie potrzeć w stronę wnętrza pokoju. Wszystko to co się tam działo, wykraczało poza granice normalności. Valerie, nie weszła, ominęła pokój nr3 i zaczęła się rozglądać za jakimś wolnym pokojem w pensjonacie, sprawdzała jedne drzwi, drugie, trzecie, jeżeli udało się któreś otworzyć, to wkroczyła do środka.

Jeżeli natomiast nie były to pokoje, to jakiś składzik, pralnia... Miejsce gdzie mogła spodziewać się czystych prześcieradeł. Niezależnie od tego jakie miejsce zwiedziła westchnęła ciężko bo nie miała przy sobie nic co pomogłoby te prześcieradła przecinać. Musiała wrócić po to do pokoju, kilka chwil i była z powrotem ze swoim multi-toolem w dłoniach. Zaczęła, przy pomocy scyzoryka odcinać pasy, wedle zaleceń Veroniki.  Najpierw przykładała nóż od jednej strony i cięła, a później skracała. Liczyła, że uda się jej przynieść całkiem sporo materiału. Z pięciu prześcieradeł bez problemu powinno się udać stworzyć kilkanaście pasów, lepszy rydz niż nic. Pasy miały mieć 5 centymetrów, na oko mogła to odmierzyć, tnąc odrobinę więcej. To była oczywiście szerokość. O długości nie było nic wspomniane ale zakładała, że chodzi o długości pozwalające dokonać przynajmniej jednego zawinięcia na ręce, nodze. I tak spędziła kilkanaście dłuższych minut. Przygotowywała pocięty materiał i odkładała go na bok, by później zabrać cały zestaw razem i oddać go Veronice, jeśli ta się pojawi.
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t180-valerie-van-den-brand
Veronica Hawkins
Veronica Hawkins
Veronica Hawkins

Wiek : 33
Wzrost | Waga : 180cm/73kg
Punkty doświadczenia : 0

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyPon Wrz 09, 2019 10:29 pm

Po wejściu na piętro Veronica nawet nie musiała pytać, w którym pokoju doszło do wypadku. Tłumek ludzi zgromadzony przed drzwiami nr 3 oraz dobiegające ze środka odgłosy kłótni dobitnie oznaczał, że w środku stało się coś złego.
- Przepraszam, proszę o przejście – przepchnęła się przez gapiów i weszła w środek sceny niczym z taniego horroru. Już jeden rzut oka na leżącego na podłodze mężczyznę wystarczył jej by stwierdzić, że nie potrzebował lekarza a księdza. Rozszarpaną twarz być może udałoby się pozszywać tak, by przywrócić temu człowiekowi w miarę ludzki wygląd. Jednak cokolwiek się na niego rzuciło wygryzło ma kawał szyi przegryzając przy okazji tętnicę. W szpitalu widziała już niejeden makabryczny widok, jednak w pierwszy raz spotkała się z takim okaleczeniem człowieka przez zwierzę.
Drugim rzutem oka na pomieszczenie zarejestrowała, psa z umazanym krwią pyskiem, najprawdopodobniej sprawcę całego zamieszania wraz z siedzącą przy nim kobietą. Jak również właściciela pensjonatu próbującego nad wszystkim zapanować. Kątem oka dostrzegła pobladłą nastolatkę siedzącą przy kałuży wymiocin.
- Czy ktoś potrzebuje pomocy medycznej? - zapytała dodając w myślach "albo zaraz będzie potrzebował".
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t189-veronica-hawkins
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wiek : 1
Punkty doświadczenia : 0

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyWto Wrz 10, 2019 8:48 pm

Nikt nie miał przy sobie broni, o którą pytał Keith zdecydowany zastrzelić niebezpieczne zwierzę. Ktoś widział pistolet przy pasie policjanta na dole, ale tego akurat nie było. Ktoś zaoferował się, że poszuka go w świetlicy. Rzucanie się zaś na groźnego psa z gołymi rękoma, tudzież z czymś co wpadło w ręce, dobrym pomysłem nie było. Ci, którzy byli w pokoju trzymali się raczej z daleka, przez co Evelyn i Belial mieli wokół siebie sporą przestrzeń.
Chaos zresztą pogłębiał się.
Kobieta, której życie męża urwane zostało psimi szczękami wychodziła właśnie z szoku i zaczęła rozdzierająco szlochać. Dwie osoby musiały ją trzymać, aby nie rzuciła się do ciała, co Belial mógłby zinterpretować po swojemu i uczynić drugą rundę jatki. Blada Susan, jej córka, siedziała w kałuży wymiocin i pogrążała się w stuporze patrząc na rozszarpanego ojca.


AARON HENDERSON

- Czy pani nie widzi co tu się stało? - Aaron wskazał trupa odpowiadając piosenkarce. - Kaganiec i wszystko w porządku? Ten pies zabił człowieka do ciężkiej cholery!

Syn właściciela pensjonatu był świadomy zagrożenia. Historia Evelyn była znana w Ashtown tak samo jak zrównoważenie psychoemocjonalne dziewczyny po tym co ją spotkało. Jawna próba zastrzelenia zwierzęcia w wariancie pesymistycznym mogłaby nie skończyć się za dobrze. Szczególnie, że Eve miała nóż. W pensjonacie zmarło już dwóch ludzi i Aaronowi to zdecydowanie starczało.
- Weźcie z Keithem tego zagryzionego i wynieście - powstrzymał ochotnika chcącego szukać policjanta. - Ty zaś zabierz psa do składziku na środki czystości. Możesz spędzić z nim tam noc, rano ma go tu nie być. Mam gdzieś czy sama go wywalisz na zewnątrz, czy pójdziesz sobie precz razem z nim - rzekł do Evelyn. - Nad ranem ma go tu nie być, albo  będzie po nim.

Aaron odsunął się od drzwi, za jego przykładem poszli inni, aby zrobić dziewczynie z psem przejście. Evelyne, starając się mocno trzymać Beliala ruszyła do wyjścia, na korytarz. O dziwo pies wydawał się spokojny.
- Niestety nie. - Aaron przesuwając się pociągnął Veronicę ze sobą, by nie stała w drzwiach, na drodze Evelyne. -Przynajmniej nie dla niego - Dodał głucho wskazując ruchem głowy ciało, do którego zbliżyli się Keith i jeszcze jeden mężczyzna. Żona zagryzionego wyrwała się i dopadła do ciała martwego małżonka wciąż przy tym szlochając. Ale delikatnie odciągnięto ją w kierunku jej córki, która skuliła się w kłębek w niewielkiej kałuży wynikłej wskutek jej torsji.
Zapach wymiocin, krwi i... efektu puszczenia zwieraczy u zmarłego sprawił, że ten pokój stracił mocno na atrakcyjności.

- Odpocznijcie do rana. Niech nastanie świt, opadnie mgła, to zobaczymy co dalej. Nie chcę tu kurwa więcej żadnych atrakcji! - Aaron ruszył za Keithem i drugim z mężczyzn, którzy wynieśli ciało z pokoju.

_ _ _

Jak ktoś musi dokończyć interakcje, to oczywiście, ale prosimy w następnych postach uwzględniać raczej ranek. Opis przy okazji "przyjemnie" spędzonej nocy mile widziany
Powrót do góry Go down
Valerie van den Brand
Valerie van den Brand
Valerie van den Brand

Wiek : 19
Wzrost | Waga : 159/52
Punkty doświadczenia : 0
Stan postaci : Poddenerwowana

Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 EmptyPią Wrz 13, 2019 7:43 am

I tak też mijały pozostałe godziny. Valerie przyniosła Veronice to czego tamta potrzebowała. Umowa chyba została dopełniona, a przynajmniej wedle tego jak obie się uprzednio umówiły. Materiał miał pomóc w opatrywaniu rannych, czyli i Joe, w końcu jego kolejka również miała nadejść. W ten oto sposób Valerie spełniła jeden dobry uczynek, chociaż, stosunkowo wymuszony poprzez okoliczności. Dyktowany dobrem czyimś, ale dalej swoim własnym.

Gdy wszystko w pokoju numer trzy się zaczęło uspokajać, o ile spokojem można nazwać rozejście się ludzi i rozbicie ich po pokojach, to dopiero wtedy mogła myśleć o swoim własnym spokoju, nie przepędziłaby przecież każdego z nich, z osobna.

z/t - Pokój nr 2
Powrót do góry Go down
https://ashtown.forumpolish.com/t180-valerie-van-den-brand
Sponsored content

Sponsored content


Pokój #3 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #3   Pokój #3 Empty

Powrót do góry Go down
 
Pokój #3
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Pokój #4
» Pokój #1
» Pokój #2
» Pokój dyrektora szpitala

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Ashtown ::  :: 
Pensjonat
 :: Pokoje gościnne
-
Skocz do: